Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/223

Ta strona została przepisana.

wszystko, co mu się zdarzyło. Łamał gałęzie, nakładał kamienie w koleje na drodze, wybierał jaja z gniazd, dręczył pisklęta, odrapywał drzewa z kory, ukręcał wierzchy brzozom, podpalał las, spasał trawę po łąkach, ścinał zielone kłosy. Gdy się w ten sposób nabawił, spał, lub leżał brzuchem do góry i przemyśliwał, gdzieby coś zdobyć i zjeść. Pożerał mnóstwo surowizn, pił wodę z rowu, źle był odziany, często przemoknięty do nitki i siny z zimna. Rósł powoli i nigdy się nie czuł zdrów, syty i wypoczęty, ale wreszcie zasmakował w swem próżniactwie i wyrobił się na dobrego pastucha. Bydło miał siwo-bure, zmyślne jak on w poszukiwaniu dobrych zakątków — naturalnie cudzych. Pasał ukradkiem po zbożach sąsiadów, pasał najchętniej po dworskich polach, nauczył się wykrętów, znał czas i porę na szkodę; — złowiony umiał się wykłamać, wyprosić, przysięgać i zaklinać się, lub chyłkiem zmykać. W owym też okresie do całokształtu charakteru Hryca przybyła miłość — namiętność, której będzie wierny do grobu. Ale to nie kobieta, nie koleżanka pastuszka — nie. Hryc od dziecka patrzy w chacie, jak ojciec łaje i bije matkę, widzi,