Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/227

Ta strona została przepisana.

obrazu, do sochy, do wołów, niczem się nie różni od pradziadów. Jak oni, nie ma historji, ni sławy złej, lub dobrej — ni śladu nie znaczy w ruchu świata, a nawet nie wie o jakichkolwiek zmianach. On orze sochą drewnianą, młóci cepem, ubiera się w domowy ten i wełnę, obuwa się w łyko, grosz chowa po dziuplach drzew, potrzeby ma prawie żadne, o dobrobycie żadnego pojęcia, i tak żyje lata — ile? — nie potrafi powiedzieć.
Nigdy zbytnio na los nie narzeka, klęski znosi stoicznie, nie jest ani wesoły, ani ponury, marzy o wódce i bezustannem próżnowaniu — więcej niczego nie pragnie, nawet sytości.
Nazywa się Hryc, ale ma nazwisko: legjon i spotkać go można w każdej z szarych wsi na wielkiej przestrzeni kraju, oblanej sennemi wodami Styru, Prypeci, Horynia, Słuczy, Jasiołdy, Muchawca. Hryc nie wie, jak olbrzymią ma ojczyznę i jaką mnogość braci, jak nie wie o tem dżdżownica, polna mysz, kret, karaś i wróble, co razem z nim na tej ziemi się rodzą, żyją i przechodzą.