Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/236

Ta strona została przepisana.

stygmatem męczeństwa Ciemniewa, koniecznością doli!
Złym obywatelem, zdrajcą był ten, co śmiał tknąć takich pamiątek i klejnotów.
Malkontenci ścichli, powinni byli się nawrócić, przynajmniej zaprzestać wywrotowej roboty.
Uczynili jednak rzecz niesłychaną: ożywili Ciemniew. Gawędom nie było końca, szczególnie projekt tego ostatniego był przedmiotem ożywionych rozpraw: Wszystkim kazać pracować! Tyle ziemi zająć kanałem!
Bogaty Jan czerwieniał z oburzenia.
— To ja, panie, jak cham z łopatą mam pracować. Kopać rów! Mnie i tak dobrze. Cóż to! Jakiem prawem! Kto mnie zmusi!
A leniwy Paweł mówił:
— At, przywykło się już! I tak wieku dożyjemy.
A biedni i małorolni klęli:
— Ale będziemy kopali, żeby bogacze jeszcze bogacieli! Sobie osuszym zagon, a im sto! Niedoczekanie! Za ich pieniądze i namową ten szczeka, nas tumani!
A inni perswadowali:
— Osuszyć! Aha, a wtedy pijawki przepadną! Pijawki same się hodują, i my z nich