Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/237

Ta strona została przepisana.

zysk mamy! Bóg dał pijawki nam, jak innym winnice! Zmieniać losu nie godzi się. Mamy przykazanie mnożyć się i tak tu trwać. Tak niech będzie!
Jeden tylko z poważnych obywateli milczał i rozmyślał nad projektem nowatora, i do oburzenia słowa nie dodawał.
Był zamożny, ale zgryźliwy i wieczny malkontent. Osada jego i pole było na skraju i względnie najsuchsze. Zapobiegliwy też był i w robocie zawzięty. Przez wiek swój cały borykał się z bagnem i ciemniewskiemi obyczajami.
Osadę co rok grodził, sad założył, rowy, choć małe, kopał. Ale też nie miał nigdy spokoju, ani skutku swych starań. Co zima niszczono mu płoty na podpałki, co lato wykradano jeszcze zielone owoce, co jesień zadeptywało bydło i pastuszki rowy, a sąsiedzi ze złośliwym triumfem drwili i cieszyli się każdą jego klęską, jako dowodem, że wbrew tradycji czynić — głupstwem jest.
Mawiano, że Barnaba słusznie zawody i straty ma, bo tylko demoralizuje dzieci jabłkami, psuje pastwisko rowami, i płoty grodzi przez chęć wywyższenia się i chciwość.