Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/254

Ta strona została przepisana.

— Dlaczegóżeś wołał, dziękczynił i błogosławił?
— Ujrzałem na tobie skarby, na twej twarzy surowość, wokoło ciebie moc niewolników. Więc składałem ci dzięki, że ty, nie zaś ja, dzierżysz te skarby i klejnoty, że ty, nie ja, sądzić i karać i rządzić musisz: że ty, nie ja, musisz karmić, chłostać i dowodzić niewolnikami. Błogosławiłem cię, żeś się ty urodził kalifem, nie ja!
— Ktoś ty? Co czynisz?
— Człowiek wolny jestem i żyję, słuchając niewolników, i dziękczyniąc im. Od młodości słuchałem i słyszałem. Można słuchać i nie słyszeć — ja słyszałem, i dlatego wolnym zostałem. Słyszałem skargi posiadania — więc nic nie mam, skargi miłowania — więc nie byłem zdradzony, ani opuszczony; skargi zawodów w handlu i urzędzie, w sławie i nauce i zaszczytach — więc nie sięgnąłem po nie. Zali nie słuszna jest, abym dziękczynił tym, którzy mnie od trosk ustrzegli? Zali nie godna, abym ich błogosławił? Gdyby nie oni — byłbym jak oni: znienawidzonym bogaczem, okradzionym kupcem, głodnym pisarzem, oszukanym lub zahukanym mężem, zapracowanym niby dla