Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/259

Ta strona została przepisana.



Kiedy na Maćka czas przyszedł w świat iść i w życie, tak mu matka rzekła:
— Byłci tu raz u nas jeden stary i opowiadał, że jest kędyś, jakaś wielka pani — co u niej najlepsza służba. Gadał, że u niej wiek zbył, nigdy troski ni trwogi nie zaznał. To też wyglądał krzepko i zdrowo, odziany był i obuty, na gębie czerwony — a wesół i sobie rad, że ochota była nań patrzeć, a uciecha z nim pogwarzyć. Pytałam go, jak się owa pani zwie i gdzie panuje — to rzekł: Idźcie prosto, krzynę pod górę — to ją znajdziecie. I tyle — zazdrosny był — nie pouczył lepiej.
Tak ci synku to powtarzam; idź prosto, krzynę pod górę — i szukaj, a po drodze się rozpytaj, i służby spróbuj — to i znajdziesz. Ino unikaj, gdzie się biją i gdzie piją, i gdzie wiele obiecują, i gdzie wiele złota dają, i gdzie wiele gadają. Z takiej służby, to choć wśród nocy uciekaj.