Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/63

Ta strona została przepisana.

kij wetknął w mrowisko, i wiele zaszło zmian. Przedewszystkiem zobaczył na własne oczy — że Grek był cały i zdrów — i że mu kąpiel w studni popamiętał — bo z kuźnicy i chaty Glona zostało tylko odymione rumowisko — nie było do czego i poco wracać. Usłyszał też z wrzawy na rynku, że rajcowano tłumnie nad odwetem nad tymi „zbójami“, kupcami. Postanowiono w rzemiośle wojennem się ćwiczyć, milicję utworzyć, sprawnych w tym kunszcie nauczycieli sprowadzić, i dopiero należycie się przygotowawszy — pomścić się krwawo zniewagi. Grek naturalnie miał mistrzów bojowych sprowadzić — warsztat swój powiększyć, aby cały naród uzbroić, bo i pachołki i parobki powinni byli orężnie się stawić.
Glona objęła taka żałość i rozpacz, że zatkawszy uszy, w pole uciekł, do ziemi piersiami przypadł, i rolę jęczącemi usty całował.
— Niebogo, niebogo, matko najlepsza! W niedolę i niewolę ciebie zaprzedają! — tak do niej gadał łkając.
Żal mu było bardzo kuźnicy i domostwa, ale stokroć więcej żal owych obłąkanych ludzi, i tej zbożnej niwy. Taką już miał