Strona:Maria Rodziewiczówna - Szary proch.djvu/132

Ta strona została skorygowana.

— Gorącą miał duszę, gdy jej ten ogień nie spalił.
— Gorącą — kaleka powtórzył zamyślony. — Takie moce, co człowieka w mękach nawet nad wszystko przenoszą, od Boga dwie tylko dane. Tać wiara jest święta, co go ze świętymi równa, i to do ziemi swej umiłowanie, co go wśród ludzi dziedzicem czyni. Od świata zaczątku za te klejnoty swe dwa ludzie konali, a za nic więcej, bo do śmierci zapamiętania nic innego nie doprowadzi. A tak Bóg mądrze ustanowił, że za to twoje ciągle bojować trzeba, i tak będzie, aż świat się skończy, bo w bojowaniu bohatery rosną, a miłowanie im więcej bólów przechodzi, temci człowiekowi milsze i droższe i chlubniejsze.
Pochylony nad stołem Wawer, od figurki męczennika oczu nie odrywając, słuchał.
Widziała Rozalka, jak twrarz jego swawolną i drwiącą powlokła niby chmura, a bystre oczy, jakby się w głąb cofnęły i zamyślone w duszę zaglądały, a nie widziały zewnętrznego świata.
— Wiara, jako ojciec, co uczy i prowadzi, a ziemia, jako matka, kocha i pieści, choć często płacze! — ozwała się cicho, nieśmiało.
Wawer ocknął się z zamyślenia. Figurkę na stole złożył i głową potrząsnął.
— Mało już ludzi tak myśli na świecie, jak wy, Rufinie! Dwanaście lat przeszło mi w cedrówkach po całej ziemi, a nie słyszałem takiej mowy.
— Bo z bólów takich nikt się nie chełpi, a gdy je wymówić musi, to do kościoła idzie. Tak ci te bóle święte są i ciche, a szanowne. Ale są i poruszają wnętrzności, bo, gdyby Bóg się na nas roz-