U Butkisa, w oberży zapowiadał się świetny wieczór. Popołudniu zeszli się gospodarze starsi, ten i ów z żoną i gromadkami zaczęli się zbierać młodzi i dziewczęta. Zjawił się nawet Krystof ponury i dziki z siostrą Rozalką, którą wnet obstąpiły kobiety, jako że tkaczka była na całą wieś sławna i każdy u niej robotę jaką miał lub chciał oddać. Przyszedł Szwedas młody z Wawrową siostrą, swą żoną i ze swoją siostrą, Magdalenką, sławną z pustoty i zalotności. Przyszli od Szlugurisów wszyscy i od Didelisów i Brodacz, Rafała syn i Gedrajtys muzykant i krawiec Józef z siostrami. Starzy w izbie obsiedli stoły i częstując się wzajem, Jana Didelisa rozpytywali o syna. Butkis czapkował mu teraz, kobiety oglądały jedwabne chustki Maryjki i Anny i z podziwu niemiały. Na przyzbie Piotr i Andrzej opowiadali o bracie cuda gromadzie sąsiadów, a dziewczęta obsiadłszy bujną trawę, raz wraz ku wsi zerkały. Gedrajtys skrzypce stroił, a wyrostek z bębenkiem w instrument swój uderzył. Nikt jednak tańca nie zaczynał.
Nie było bo Szlugurisa, a bez niego nie było zabawy; Szluguris z Wawrem u Rufina bawił. Czekano ich obu niecierpliwie. Stary Jan na drogę oknem wy-