ciebie się zaleca, nie wyciera sadzy, a twoją twarz! — zaśmiał się Józef Brodacz złośliwie.
— Gedrajtys, rznij! — huknął już zdala Szluguris.
Ozwaly się skrzypki, zawarczał bębenek. Starzy poczęli przytupywać, a staruszki w dłonie klaskać.
— Suktinis! — zakomenderował Szluguris wśród śmiechów.
Stary to był taniec i zarzucony. Dziewczęta zapraszane wzdragały się, tłumacząc, że nie umieją, więc Jodas do sieni wbiegł i wyprowadził wśród ogólnej uciechy starą babkę Gedrajtysa i z nią bal rozpoczął. Rzucili się chłopcy za tym przykładem po staruszki inne i wnet taniec żwawo się rozpoczął, parami, rodzaj polki skakanej, od której tempa osuwały się babkom czepce, podlatywały siwe włosy.
— Czyra, czyra, czyra! — przyśpiewywano w takt.
Wawer tłum rozbawiony minął, do izby szynkowej wszedł, przywitał gospodarzy. Krystofowi dłoń uścisnął i Butkisowi kazał beczkę piwa odrazu wytoczyć, żeby wszyscy pili za jego zdrowie i pieniądze.
Powstał gwar i radość wielka. Zaczęto go ściskać i winszować, posadzono między najprzedniejszymi, a podczas gdy złoty trunek, jak woda się toczył, on opowiadał różne awantury, opisywał cudze kraje. I tanecznikom kazał alus lać i muzyce i staruszkom zhasanym, a sam rozparty, z cygarem w zębach, protekcjonalnie do wszystkich się uśmiechał.
Szluguris hulał, dokazywał, wymyślał śmieszne piosnki, już ze dwadzieścia par hasało na murawie, już się rozruszał nawet krawiec Żurgis, znany z powolności, a ni Krystof, ni Wawer nie poruszyli się
Strona:Maria Rodziewiczówna - Szary proch.djvu/50
Ta strona została skorygowana.