— Nie. Jakeście przykazali żywej duszy nie pisnęłam.
— Osobliwa z ciebie dziewczyna.
Popatrzał na nią smutnie i zamyślony słowa ludowej piosnki wyszeptał:
A ptaszek śpiewa:
Tutaj twa dziewa,
Czyściocha, tkaczka,
Prządka, śpiewaczka!
Rozalka wstała i odwróciła się w drugą stronę. Łzy się jej w oczach zakręciły.
Rufin jakby je przeczuł; w okno spojrzał, za którem już noc stała.
— Czego ty się inną markocisz, Rozalko? — rzekł. — Zapomnieć czas o tem, co minęło, by nie wrócić. Już tobie i mnie weselnych pieśni nie zaśpiewają. Czas ci o losie pomyśleć — lata biegną.
— Niech biegną!... Co mi do nich — mruknęła
Jakby nie słyszał, ciągnął dalej:
— Mało we mnie ducha. Chciałbym dwóch rzeczy tylko dożyć, żeby po ziemi naszej książki te kradzione, jak mrówki, po wszystkich się chatach rozpełzły i żeby ci się dobry, jak chleb biały, chłopak trafił. Spuścił głowę i zapatrzony w ziemię, półgłosem zanucił:
Tam na swobodzie,
Śpiewa w ogrodzie
Kukułka szara w gęstwinie.
Ptaszyno, kiedy skończą się biedy,
I żywot ciężki upłynie?