o czemś innem myśląc. Mężczyźni zapalili cygara i rozparłszy się na stole, rozmawiali dalej o Wawra szczęśliwym losie i różnych doskonałościach obczyzny. Karewis opowiadał o narzeczonej, jak go kochała i pieściła, jak mu z zachwytem w oczy patrzy, jak dogadza, jak go tam codzień oczekuje. Chełpił się tem, jak tysiącami swemi; by ją kochał wzajemnie, nie było znać z gawędy. Potem rozmowa przeszła na kupioną ziemię: jak stary z niej rad i jak wszyscy się dziwują. Pojutrze Wawer z panem do Kowna pojedzie.
Krystof więcej słuchał niż mówił.
Nareszcie wstali obadwa i wyszli razem. Rozalka zadmuchnęła światło i zaryglowała drzwi chaty, długo jednak usnąć nie mogła, niespokojnie nasłuchując szmerów na dworze. Miała pod swym dachem ciężką kontrabandę...
Nazajutrz wstała o świcie i nikt jej nie widział, kiedy poszła na Piłkalnis. Pastuszki, wypędzający trzodę na paszę, spotkali ją wracającą.
— Paganik! (Pochwalony) — pozdrowiła ich według zwyczaju.
— Parguisin! (Na wieki) — odpowiedzieli chórem.
Wróciła do chaty i zasiadła do warsztatu. Kobiet kilka zjawiło się do niej po radę i z robotą. Rozprawiały o Wawrze. W Karewiszkach był on osią całego życia i zajęcia. Kupno pola do reszty zawróciło chłopom w głowie. Urósł do rozmiarów legendy.
— Musi zostać — mówiły baby. — Bo ktoby tyle i takiej ziemi porzucił? Słyszę, i folwark stawiać będzie?
Potem Maryjka przybiegła, po drodze do roboty.
Strona:Maria Rodziewiczówna - Szary proch.djvu/82
Ta strona została skorygowana.