st.), z wierzchołkiem na dwa rozdzielonym szczyty. Ku wschodowi, t. j. na lewo od tego olbrzymiego zastępu zatoczonego w półkole, piętrzy się nieco głębiéj prostopadła, skalista, dziko poszarpana ściana; są to tak zwane Rzędy. Tuż nad polaną po tejże saméj stronie, stoi jakby na straży, o wiele od poprzednich niższa, lasem okryta Smytnia, na któréj w bardzo znacznéj wysokości, widać zaniedbane kopalnie rudy żelaznéj[1]. Na przeciwnéj stronie t. j. na prawo, wznosi się rozłożysty Ornak (4146 st.), nadający nazwę pięknéj polanie u stóp jego rozesłanéj.
Ma ona kilku właścicieli, mianowicie gazdów ze wsi Ciche, którzy tu mają swoje szałasy. Bywając prawie corocznie na téj polanie, spędziliśmy niejednę przyjemną chwilę na rozmowie z juhasami i gazdami przyjeżdżającemi po mleko, lub do roboty w porze sianokosu. Jednego z nich szczególniéj, nazwiskiem Józef Michniak, nigdy nie zapomnę; jego rozsądek, zdrowe zdanie o rzeczach, prawdziwie mię zadziwiało, a rozrzewniało przywiązanie do rodzinnéj ziemi, malujące się w prostych, ale z serca płynących wyrazach. Życzę każdemu zwiedzającemu Tatry nie zaniedbywać sposobności zbliżenia się do górali, poznania ich charakteru i sposobu myślenia, gdyż zapewne rzadko gdzie u ludu naszego
- ↑ W wielu miejscach doliny Kościeliskiéj napotkać można ślady robót górniczych, które tu przed kilkudziesiąt jeszcze laty na wielką prowadzono skalę; prócz żelaza wydobywano miedź a nawet srebro. Na samym wstępie do doliny stała kuźnica, któréj rozwaliny widać dotąd naprzeciw karczmy; w miejscu, gdzie teraz widzimy kapliczkę, wznosił się kościołek zbudowany dla wygody górników tutaj pracujących. Od kilkudziesiąt lat, zaniedbano prawie zupełnie kopalnie w Kościelisku, gdyż nie opłacały kosztów. Teraz w kilku tylko miejscach wydobywają rudę, jakoto: w Ornaku, Tomanowéj, tak zwanéj Dziewiątéj bani i t. d.