strojone kosodrzewiną; staw bowiem Smreczyński leży już na górnéj granicy lasów (3892 st.). Ogólny widok jego jest posępny, a jednak nie bez właściwego wdzięku.
Najstósowniéjby było zakończyć zwiedzenie doliny Kościeliskiéj, złożeniem hołdu jéj dumnéj Królowéj na samym jéj wierzchołku. Każdemu będącemu na Ornaku, przyjdzie zapewne ochota wstąpić na szczyt Pysznéj wznoszącéj się wspaniale w odległości najwięcéj godziny drogi, jak się na oko wydaje. Niechaj jednak nikt nie da się uwieść złudzeniu zbliżającemu przedmioty, jakie w górach co chwila robi sobie igraszkę z naszych sił i wytrwałości. Wyprawa na Pyszną, lubo bardzo łatwa, gdyż to jest jeden z najprzystępniejszych szczytów, długiego jednak potrzebuje czasu. Mając zamiar zwiedzenia tego wiérchu, należy raniutko przyjechać do Kościeliska i z powrotem wózek zamówić. Ostrzegam jednak żeby się nie puszczać na niepewną pogodę, bo nie napróżno Goszczyński nazwał Kościelisko pochmurną doliną, deszcz tu bowiem częstszy niż gdzieindziéj w Tatrach, a Pyszna często mgłą zasłoniona, nawet przy pięknéj pogodzie. Prawie corocznie bawiąc w Zakopaném, trzy razy próbowaliśmy szczęścia w téj wycieczce. Raz doszliśmy powyżéj siodła Pysznéj, lecz mgła zalegająca nietylko szczyty ale i doliny poboczne, zmusiła nas do odwrotu. Drugi raz skończyła się nasza wycieczka na Ornaku, gdzie zjadłszy wybornego mleka i przeczekawszy deszcz, powróciliśmy do domu. Trzeci raz dopiero wstęp na Pyszną przy najpiękniejszéj pogodzie, udał się w zupełności.
W następnym obrazku opowiem tę wycieczkę do któréj pragnęłabym zachęcić każdego kto przywykły do dłuższego chodzenia zwłaszcza pod górę.