Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/136

Ta strona została skorygowana.

obawa, którą zwiększał wiatr coraz silniejszy. Rzeczywiście jednak niema żadnego niebezpieczeństwa, gdyż grzbiet ten nie jest znowu tak wązkim jak się zdala wydaje; góra nie spada także tak nagle na obie strony, aby tuż pod stopami widzieć przepaście. W ogólności wstęp na szczyt Pysznéj jest wcale łatwy i nie trudzący, byle tylko trafić na czas nie wietrzny, gdyż to ciągłe pasowanie się z wiatrem, ten świst i szum ogłuszający jakiego doświadczaliśmy w téj wycieczce, bardzo nas męczył, odurzał i utrudniał wchodzenie pod górę.
Uderzającą różnicę przedstawia północna pochyłość Pysznéj z południową. Pierwszą t. j. północną okrywa nikła, spalona trawa zaledwie owcom mogąca wystarczyć na paszę; gdy tymczasem na południowéj stronie porasta bujna i gęsta murawa na któréj wypasają się piękne woły węgierskie, przypędzane tutaj na lato z dziedzin czyli wsi słowackich na południowych stokach Tatrów położonych.
Już w bliskości szczytu zgubiliśmy przez nieostrożność ścieżkę która dotąd bardzo dobrze nas prowadziła i musieliśmy się wdzierać dosyć stromo pod górę po kamieniach upłożących się pod nogami. To wspinanie się, a więcéj jeszcze wiatr nie uciszający się ani na chwilę, tak zmęczył moich rodziców, że już nie mieli chęci iść daléj. Usiedliśmy dla wypoczynku, spoglądając z żalem na szczyt sterczący tuż przed nami, który zasłaniał nam dalszy widok. X... zrobił uwagę, że na szczycie z pewnością niema wiatru. To zapewnienie trafiło nam bardzo do przekonania, bo mieliśmy niezmyśloną ochotę dopiąć zamierzonego celu, a po dłuższym wypoczynku, przybyło sił i odwagi. Poszliśmy więc daléj, i z największą łatwością dostaliśmy się wkrótce na szczyt, gdzie rzeczywiście zupełna panowała cisza.
Nie potrzeba podobno opisywać z jaką radością stanęliśmy na wierzchołku Pysznéj; zbytecznémby było