nie. Oko tonie w ciemném przestworzu, myśl gubi się w nieskończoności, w tym labiryncie słońc i światów, któremi Bóg, niby gorejącemi głoskami wypisał na niebie swą mądrość i potęgę. Od tego jaśniejącego sklepienia, bardzo często zdawała się odrywać gwiazdka, sunąc szybko wśród swych sióstr patrzących na nię nieruchomie, a zostawiwszy przez chwilę świetną smugę, gasła w ciemnych przestrzeniach[1]. Chociaż astronomowie tłómaczą nam zjawisko gwiazd spadających, budzi ono zawsze smutne i rzewne uczucia. Oko ściga z żalem biedną gwiazdkę, niby strąconego z nieba anioła, który już nigdy, nigdy na opuszczone nie ma powrócić miejsce. Patrząc w ten przestwór w którem utonęła, dusza otwiera się mimowolnie poważnym, smutnym i głębokim myślom, zapada w niewysłowioną tęsknotę, w jakiś stan zachwycenia, póki otaczające przedmioty nie sprowadzą jéj znowu na ziemię.
Ależ bo było co widzieć i na ziemi! Skały otaczające dolinę, pod tém gwiaździstém niebem, zolbrzymiały jakoś, wspanialszą przybrały postać, tworząc fantastyczną budowę, nibyto gród starodawny najeżony basztami i strzelnicami; niby odwieczną świątynię, któréj kolumny dumnie pną się ku niebu; niby miasto jakiéś w gruzy upadłe, o którego dawnéj wspaniałości, świadczą niestrawione jeszcze zębem czasu posągi, arkady, pomniki i olbrzymich murów odłamy. O zaiste, trzeba tu zawołać wraz z ludem: to Kościelisko![2]
- ↑ Byłto dzień 10 sierpnia, peryjod gwiazd spadających.
- ↑ Nazwę Kościeliska wyprowadzają niektórzy od kości któremi mieli zasiać tę dolinę pogromieni tutaj Tatarzy; inni od kościołka który tu miał istnieć w czasie gdy w téj dolinie prowadzono roboty górnicze na wielkie rozmiary. Pierwsze przypuszczenie upada zupełnie, gdy zważymy że w czasie pierwszego napadu Tatarów na Polskę (1241 r.) i bytności ich w tych stronach, Podhale, z wy-