Ta część drogi jest dosyć trudzącą, ciągle bowiem wznosi się pod górę, nieraz dosyć stromo; ale cień lasu, miłego użyczający chłodu, uprzyjemnia tę przeprawę i chroni od zmęczenia. Las przerzedzający się coraz bardziéj, ściany olbrzymich opok przeglądające pomiędzy drzewami, ryk bydła, odgłos dzwonków, zapowiada bliskość celu podróży. Jakoż wkrótce widok tak czarujący a niespodziany uderza oczy, że przez chwilę stoimy jakby w odurzeniu, nie mogąc pojąć, czy to, na co patrzymy, jest tylko senném złudzeniem, czy téż rzeczywiście na łonie ciemnych lasów i skalistych turni wykwita jakby kwiat nadobny, rozkoszna polana z całym urokiem pasterskiego życia, przypominającego tak żywo czasy patryarchalne.
Czerwony Wiérch stanowi jeden bok doliny Mało-Łąki. Wznosi on się od południowéj strony t. j. na prawo, jakby olbrzymia, prostopadła, skalista ściana, niżéj ustrojona gdzieniegdzie mchem i kosodrzewiną, wyżéj zupełnie naga. Najwyżéj sterczący piramidalny, ostry szczyt, nazywają Wielką turnią. W załamkach i rozpadlinach bieleje śnieg, który zazwyczaj nie topnieje przez całe lato, chyba, że bywają wielkie upały i częste a ciepłe deszcze. Na lewo w stronie północno-wschodniéj, sterczą dziwacznie poszarpane skały zwane Małym Giewontem, a wysoko po nad nimi piętrzy się dumnie szczyt Giewontu, na który stąd wejście dość łatwe. Rozległe siodło łączące Giewont z Kopą Kondracką, któréj stąd także nie widać, stanowi wschodnią ścianę Mało-Łąki. Od południowo-zachodniéj i północnéj strony, otaczają tę dolinę wyniosłe grzbiety, świerkowym lasem okryte, z jednéj tylko strony, to jest północno-zacho-
jest ona teraz wygodną dla zwiedzających, powiedziéć nie umiem. Najlepiéj spuścić się w tém na roztropnego przewodnika.