dniéj, wolny zostawiając przystęp. Obszerne i zupełnie równe dno doliny, zaściela prześliczna łąka, jedna z najpiękniejszych i najrozleglejszych w Tatrach, nie wiem, dla czego Mało-Łąką, zwana. Patrząc zdala, zdaje się że zielony jéj kobierzec dochodzi do samych stóp olbrzymów strzegących tego cichego ustronia; dopiero przeszedłszy wzdłuż tę piękną łąkę, spostrzegamy, że ona tylko większą połowę téj rozległéj doliny zajmuje. Druga połowa Mało-Łąki zupełnie jest odmienną od pierwszéj; jestto jakby obszerny teras z powalonych jedne na drugie ogromnych kamieni mlecznéj prawie białości, na których widoczne są ślady długiego działania wody. Zwaliska te wznosząc się piętrami, dochodzą pod same ściany Giewontu i Czerwonego Wiérchu. Wśród tych kamieni rozścielają się miejscami zielone łączki, gaiki świerków i gęste zarośla kosodrzewiny.
Bywając na Mało-Łące, nieraz w południe szukaliśmy cienia i chłodu na owym terasie. Wypoczywając tutaj, zachwycaliśmy się pięknym widokiem jaki się przedstawia z tego wzniesionego miejsca. Na dalekim widnokręgu rysuje się wspaniała Babia góra, ujęta w ramy ciemnych lasów. Przed nami rozpościera się piękna polana ubarwiona różaném kwieciem rdestu, a po skoszeniu wdzięcząca się jasną zielonością, która cudnie odbija od ciemnych świerków i szaréj barwy skalistych turni.
W południe zewsząd schodzi się bydło do koszar rycząc radośnie, biegną owce brzęcząc dzwonkami, uwijają się juhasy i kucharki, ruch i gwar tak ludzi jak zwierząt, ożywia i rozwesela to ciche ustronie. W parę godzin potém krowy i owce wydojone, zaczynają się rozchodzić na paszę. Rozsypują się zrazu po całéj polanie, potém podzieliwszy się na gromady, zmierzają ku wzgórzom, wspinają się z wielką zręcznością na strome pochyłości i wkrótce już ledwie okiem dojrzane
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/149
Ta strona została skorygowana.