Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

bo doświadczenie sprzeciwia się wszelkim rozumowaniom. Nie znam nikogo, ktoby choć raz zwiedził góry, a nie uległ temu niepojętemu ich wpływowi, ktoby nie tęsknił za niemi, nie pragnął ujrzeć je raz jeszcze. Doznałem i ja tego wpływu, i mnie opanował ów nieprzeparty pociąg, jakim one wabią nas ku sobie.
Jużto od dzieciństwa góry miały dla mnie niepojęty jakiś urok. Gdy inni w złotych snach swoich widzą się to na pięknéj włoskiéj ziemi, wdzięczącéj się wiecznéj wiosny uśmiechem, to w świetnéj niegdyś stolicy płochéj mody, szalonych zabaw i zbytku, to w przepysznych parkach dumnych lordów angielskich, ja marzyłam o Tatrach; ich widoki, ich cuda w czarownych barwach snuły się przed oczyma wyobraźni; do ich téż poznania ograniczały się wszystkie życzenia moje. A jednak i te skromne życzenia długo nie mogły być spełnionemi.
Jak już wspomniałam, od niedawnego dopiero czasu Tatry zaczęły być częściej zwiedzane; niedawno temu, jak znikło owo zaklęte koło, otaczające te góry, dotąd małéj tylko liczbie wybranych znane. I ja téż przed kilkunastu dopiero laty byłam tak szczęśliwą, że je zobaczyłam z blizka. Pobyt w Tatrach, dziewięć dni zaledwie trwający, i to przy nie bardzo sprzyjającéj pogodzie, przelotnie tylko, powierzchownie dał mi poznać te cudnie piękne góry. Jakby we śnie uroczym przesunęły się przed oczyma memi zachwycające widoki Morskiego Oka, Kościeliska, Zakopanego; a co tak rzadko się zdarza, tutaj rzeczywistość przewyższyła wszystkie moje oczekiwania, obok niéj zbladły najcudniejsze obrazy, jakie mi wyobraźnia żywemi malowała barwy. Ale takie powierzchowne zwiedzenie téj wspaniałéj świątyni, godnéj zaiste wszechmocnéj Stwórcy ręki, nie zaspokoiło mię bynajmniéj, owszem rozdrażniło tylko wyobraźnię, wzmogło ów tajemniczy do gór pociąg, i tak żywą za