kiém oddychał w tym przeciągu czasu, musiało zbawiennie wpływać na jego zdrowie. Gdy przychodził czas żniwa, które na Podhalu odbywa się przynajmniéj o miesiąc późniéj niż u nas, współwłaściciele Mało-Łąki powracali do domu prócz Wójciaka, który zostawał na polanie sam jeden z kucharką lub pachołkiem. Ale i wtenczas mu się nie przykrzyło, nie wydawała się smutną osamotniona dolina, do któréj przywiązał się jakby do rodzinnego miejsca. Poczciwy staruszek nie spróżnował jednéj chwilki. Czas zbywający od zatrudnienia około nabiału, obracał na struganie łyżek. Narobił ich naraz trzysta i był pewnym że już wystarczą przynajmniéj do jego śmierci. Ale zapas ten wkrótce się spotrzebował i staruszek zabrał się znowu do roboty która mu czas skracała i nudzić się nie pozwalała.
Nie zapomnę nigdy tego życzliwego uśmiechu z jakim wychodził zawsze ze swego szałasu na powitanie nasze, ten poczciwy staruszek, prawdziwy patryjarcha téj uroczéj doliny. Widzę go jeszcze jak się krzątał aby nas uczęstować wyborném mlekiem i usadzić jak najwygodniéj około misy lub dzieżki; jak omywał i ocierał łyżki, a potém zasiadał obok nas, i wypytywał ciekawie co słychać na dolinach i daléj w świecie, lub rozpowiadał różne przygody pasterskie. Starzec od małego chłopca juhasił t. j. pasał owce po turniach i upłazach otaczających Mało-Łąkę. Znał więc najdokładniéj każdy garb, każdy odłam skały, pamiętał niezwyczajne ulewy, ciężkie zimy, niezwyczajnie wielkie śniegi, skwarne lata, i o tém wszystkiém umiał rozpowiadać z zajęciem, i malowniczo opisywać cuda przyrody, a przywiązanie do gór i głębokie uczucie ich piękności, w każdém przebijało się słowie.
Od kilku lat Mało-Łąka osierociała po swoim patryjarsze; starzec spoczął w grobie, ale duch jego zdaje się unosić nad ulubioną doliną, w któréj spłynęła mu
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/151
Ta strona została skorygowana.