wrotnych przepaściach, skalistych turniach na które z niebezpieczeństwem życia piąć się trzeba; o zaspach śniegu, o ustawnych słotach, nawet o mrozach i tysiącznych niewygodach na jakie się tam zwiedzający naraża. A gdy nawet pomimo to wszystko, przyszła komuś chęć puszczenia się na los szczęścia w te niby niedostępne góry, nie łatwo było wywiedzieć się w jaki sposób najdogodniéj i najprzyjemniéj odbyć można podobną wycieczkę, bo każdy inną wskazywał drogę, każdy inaczéj doradzał, jak to nam samym się zdarzyło przy pierwszéj w Tatry podróży. Prócz dzieł opisujących Tatry pod naukowym względem i rzadkich artykułów rozrzuconych po czasopismach, a najczęściéj z fantazyi raczéj niż z natury kreślonych, z wyjątkiem poetycznych opisów Goszczyńskiego[1] nie było żadnego podręcznego dziełka, żadnego opisu któryby dał poznać piękności gór naszych, a zarazem wskazał najwłaściwszy sposób ich zwiedzenia.
Chęć przysłużenia się rodakom podała mi myśl uporządkowania wspomnień i zapisków, kreślonych jedynie dla własnéj przyjemności, co dało początek „Obrazkom“ które w r. 1858 nieśmiało w świat puściłam, ufając że szczere moje chęci zjednają im pobłażanie, i niedostatki zasłonią.
Odtąd ledwo nie corocznie bawiąc parę miesięcy u podnóża Tatrów w Zakopaném, z niemałą widziałam radością, że te wspaniałe góry nasze, coraz więcéj są zwiedzane i że prawie każdy odjeżdża zachwycony ich pięknością, unosząc z sobą najmilsze wspomnienia i postanowienie powrotu na rok przyszły. Z uczuciem wewnętrznego zadowolenia widziałam nieraz książeczkę moję w ręku zwiedzających, co pomimowolnie nasuwało mi myśl, że to może ona zachęciła niejednego do téj
- ↑ Dziennik podróży do Tatrów. Petersburg 1853.