docznie miało się na słotę. Powietrze coraz bardziéj się oziębiało, tak że dreszcz nas przechodził, a co dziwniejsza, że, w miarę jak zbliżaliśmy się do Zakopanego, było coraz zimniéj. Jakże opiszę nasze zdziwienie, gdy wyszedłszy z lasu, ujrzeliśmy Tatry ubielone śniegiem! Spadł on téj właśnie nocy na Muraniu, Koszystéj, Granacie, Swinnicy, Kasprowéj; Giewont stanowił granicę; na turniach po prawéj jego stronie t. j. na Czerwonym Wiérchu i Upłazie, gdzieśmy nocowali, nie było jeszcze śniegu, ale białe mgły i chmury spuszczające się na ich wierzchołki, zapowiadały, że i tam wkrótce zimowy rozpostrze się całun. Patrząc na Tatry tak rozdzielone na dwie połowy, jednę w letniéj, drugą w zimowéj barwie, nie mogłam powstrzymać wykrzyku: Wielki Boże! czyż nie widoczna Twoja opieka nad nami! Myśmy tak ciepłą i spokojną noc mieli, a tuż obok na sąsiednich szczytach, spadły śniegi! O jakżeby nam było dokuczyło zimno, a nawet zaszkodziło na zdrowiu, zwłaszcza że nie byliśmy całkiem przygotowani na nocleg w górach, a zatém dość lekko ubrani.
Tymczasem nasi znajomi w Zakopaném bardzo byli niespokojni gdyśmy nie przyszli na noc, a tém więcéj jeszcze, gdy parę godzin zrana upłynęło, a nas widać nie było. Wszyscy wiedzieli że znamy doskonale góry, nie przypuszczali więc abyśmy pobłądzili, obawiali się tylko czy które z nas nie zasłabło i czy bez ratunku nie siedzimy gdzie w lesie lub szałasie nie umiejąc sobie radzić. Nasza gaździna pobiegła z płaczem na plebanią poradzić się X. Proboszcza co robić w takiéj przygodzie. On jak najspieszniéj wysłał górala na polanę Kondratową, a gdyby nas tam nie zastał, miał się przeprawić do Mało-Łąki. Inny posłaniec miał iść w przeciwną stronę i wypytywać się o nas w Miętusiéj i na Upłazie. Nie zdążyliśmy na czas aby uprzedzić pierwszego posłańca, szczęście że się na tym
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/181
Ta strona została skorygowana.