Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/184

Ta strona została skorygowana.

wiodącéj do kopalń przez Jaworzynkę, dawna droga poszła w zaniedbanie; deszcze porozrywały ją i popsuły tak, że miejscami podobniejsza do parowu, niż do drogi wozowéj; bokami jednak wszędzie dobre przejście. Idąc ciągle pod górę, wychodzimy na wyniosły, kamienisty grzbiet który górale zowią Boconiem, stąd mamy wspaniały i rozległy widok tak na skaliste turnie, jak i na dalszą okolicę Podhala aż po Bieskidy i Pieniny, opasujące ją jakby łańcuchem.
Najbliżéj nas na prawo wznosi się okazała Kopa Magóry, a tuż przed nami dwa wysokie także, zielone pagórki tak zwane Kopy Królowe (4887 st.). Po obu stronach skalistego grzbietu po którym prowadzi droga, a raczéj ścieżka, otwierają się w przepaścistéj głębi obszerne doliny. Na prawo leży Jaworzynka, na któréj zachodnim boku widać drogę prowadzącą do kopalń w Magórze. Na lewo widać dolinę Olczysko, nie tak odartą i dziką jak pierwsza. Zasłana lasami i polanami, licznemi szałasami ożywiona, wydaje się jakby jakaś osada wiejska malowniczo wśród gór rozłożona. Idąc zwolna lecz ciągle pod górę, przychodzimy na halę Królową. Położona bardzo wysoko, bo już w krainie kosodrzewia, nie ma ona wdzięku właściwego innym halom tatrzańskim. Niema tu ani bujnéj trawy, ani skał fantastycznych; dwa liche szałasy stoją samotnie bez żadnéj osłony, oddane na pastwę wiatrom i burzom, które tu szalone zwodzić muszą tańce. Ale jakkolwiek Królowa nie bardzo miłe czyni na nas wrażenie, z powodu osamotnionego a bardzo wyniosłego położenia, za to wspaniały widok jaki się stąd przedstawia na olbrzymie turnie Granatu, Kościelca i Swinnicy, zupełnie ten brak wdzięku wynagradza. Z Królowéj spuszczamy się na obszerną halę zwaną nad Stawami, a dzika piękność i majestat obrazu jaki tutaj mamy przed sobą, czaruje nas, lecz zarazem jakąś zgrozą przejmuje. Stoi przed