Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/188

Ta strona została skorygowana.

Wspinając się dość przykro pod górę, zrazu po trawie, potém po złomach kamieni, bez żadnego jednak niebezpieczeństwa, wychodzimy na grzbiet stwardniałym śniegiem okryty; a przeszedłszy po nim z ostrożnością, stajemy na urwistéj skale trawą porosłéj i w głębi u stóp naszych spostrzegamy nagle jezioro śniegiem i lodem okryte tak, że nie wielki tylko okrąg na środku, zajmuje przejrzysta szyba wody. Dzikie, prostopadłe, strasznie poszarpane turnie, obstąpiły w koło tę głęboką kotlinę; a od ich ścian granitowych, ciemniejszéj niż gdzieindziéj barwy, rażąco odbija białość śniegu, leżącego tu w wielkiéj obfitości po urwiskach i kamienistych upłazach. Na prawo wśród tych groźnych turni, widać jakby drogę zasutą piargiem[1], wspinającą się bardzo bystro pod górę, aż do szczerbiny zwanéj Zawratem (6500 st.), którędy jest przejście do doliny Pięciu Stawów[2]. Mozolna to i utrudzająca przeprawa, zwłaszcza że kamienie upłożą się pod nogami, ale jakiż to wspaniały widok czeka wytrwałego wędrowca gdy stanie w bramie Zawratu!

My założywszy sobie cel tak bliski i łatwy jak Staw Zmarzły, nie mogliśmy jednak użyć w całéj pełni dzikiéj piękności tego miejsca, które właściwym sobie urokiem przeszło wszelkie moje oczekiwania. Na chwilę tylko błysło nam słońce, oświecając nagie turnie i lodem ścięte wody jeziora, a potém nagle zasępiło się niebo, szczyty skał utonęły w chmurach, otoczyła nas mgła tak gęsta, że o parę kroków nic widać nie było.

  1. Są to drobne i ostre kamyczki, zasypujące grubą warstwą pochyłości niektórych turni od dołu do bardzo znacznéj nieraz wysokości.
  2. Przeprawa przez Zawrat jakkolwiek trudząca, nie jest jednak niebezpieczną. W ostatnich latach odbyło ją kilka kobiet i nie uważały bynajmniéj za tak nadzwyczaj utrudzającą, jak opowiadają niektórzy mężczyźni.