Na domiar niepowodzenia, lunął deszcz zimny i gruby; nie było co robić dłużéj, spiesznie więc spuściliśmy się na dół, gdzie znowu powitało nas słońce.
Wszedłszy na tratwę, płynęliśmy w koło po pod same ściany Kościelca, dla poznania lepiéj rozległości i głębi Czarnego Stawu.
Ach cóżto za otchłań! Woda choć przejrzysta jak kryształ, wydaje się prawie czarną, a w niéj jakby w magicznym zwierciadle, odbijają się z całą grozą olbrzymie turnie kąpiące swe stopy w jeziorze. Cóż to za ogrom ten Kościelec wznoszący się prostopadłą, dziko poszarpaną ścianą wprost z niezgłębionéj czarnych wód otchłani! Słońce oświecając tę groźną opokę, uwydatniało przecudną jéj rzeźbę, która wydawała się jakby posrebrzona w niektórych miejscach, gdzie woda sączy się po skale.
Nieraz późniéj, a nawet dziś jeszcze gdy to piszę, i pomyślę żeśmy żeglowali po takich niezgłębionych toniach na małéj i wątłéj tratwie, dreszcz mię przejmuje i ćmi się w oczach. Ale wtedy tak byliśmy zajęci, tak oczarowani pięknością jeziora i jego otoczenia, że nawet w myśli nie postało niebezpieczeństwo. Przy tém obecność poczciwego Jędrzeja takie w nas wzbudzała zaufanie, że w jego zostając opiece, nie doświadczaliśmy żadnéj obawy. Jakoż szczęśliwie przybiliśmy do brzegu i nieraz potém winszowaliśmy sobie téj żeglugi, zwłaszcza że na rok następny już tratwy nie było; rozbiły ją na wiosnę kry pływające po jeziorze.
Potężny, najmniéj do 300 st. wysoki i rozległy wał kamienisty zwany Małym Kościelcem, po największéj części kosodrzewiną zarosły, odgranicza zagłębienie Czarnego Stawu od dzikiéj i posępnéj doliny Stawów Gąsienicowych, na zachód od tamtego położonéj. Stawów tych jest ośm, lecz cztery tylko większe, inne zaś maleńkie, płytkie, i w wielkie upały wysychające. Obstą-
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/189
Ta strona została skorygowana.