Po gładkim szlaku kryty cieniem chłodu
Pomyka wózek, za nim pyłu chwura;
W mgłę toną wieże, nikną szczyty grodu,
W wspaniałym gmachu wita mię natura!
Nauczeni własném doświadczeniem, jak trudno w górach natrafić na kilka dni ciągłéj pogody, która jest koniecznym warunkiem powodzenia każdéj takiéj przejażdżki, wybierając się powtórnie na zwiedzenie Tatrów, umyśliliśmy zamieszkać przez kilka tygodni w Zakopaném, wsi u ich podnóża leżącéj i stamtąd dopiero upatrzywszy czas pogodny, odbywać wycieczki w góry.
Położenie téj górskiéj osady w rozkosznéj podtatrzańskiéj dolinie, bliskość gór, czyste powietrze cudownie działające na zdrowie, poczciwość i prostota ludu, jego życzliwość i przychylność dla nas, wreszcie wygoda w mieszkaniu i utrzymaniu, tak nas znęciły a nawet przywiązały do Zakopanego, że prawie corocznie za nadejściem lata spieszyliśmy tam, aby ducha pokrzepić widokiem wspaniałéj natury, a sił i zdrowia zaczerpnąć na rok cały.
Najprzyjemniéj wyruszyć w drogę jak najraniéj, bo poranek rozlewa niezrównany urok na całą okolicę,