rajszy droga prowadząca przez dolinę Ciemnych Smreczyn wyschła, a tém samém poprawiła się znacznie; można więc było przyspieszyć kroku i nie spostrzegliśmy się nawet, kiedy doszliśmy do znanego nam już szałasu stojącego u stóp Wiercichy. Poczciwi Słowacy przyjęli nas najgościnniéj jakby dawnych znajomych, powynosili nam ławeczki przed szałas, uczęstowali wyborną ciepłą żentycą i słodkim serem. Wolarnia pod Krywaniem będąca, szałas, o którym właśnie mówię, drugi stojący w dolinie Wiercichy i trzeci jeszcze daléj, należą do gazdów z Kokawy, wsi na Liptowie w pobliżu Tatrów leżącéj. W każdym z tych szałasów jest po kilkaset owiec; stąd można wnosić o zamożności słowackich włościan. Pożegnawszy gościnnego bacę i juhasów, którzy nas bardzo zapraszali do swojéj Kokawy, ruszyliśmy w dalszą drogę.
Wyjście z doliny Ciemnych Smreczyn na grzbiet Wiercichy jest bez porównania łatwiejszém, niż spuszczanie się na dół. Widok, jaki się stąd przedstawia, tak jest zajmujący dziką, górom tylko właściwą pięknością, że gwałt trzeba zadawać oczom, odrywając je od tego cudnego obrazu. Chcąc sobie choć w części wynagrodzić doznany na Krywaniu zawód, umyśliliśmy wejść na siodło Kotelnicy, leżące niedaleko Wiercichy w północno-wschodniéj stronie, skąd widać całą dolinę Pięciu Stawów. Dość przykrą percią po spadzistém uboczu Kotelnicy, dostaliśmy się wkrótce na brzeg téj rozległéj doliny.
Nie wiem doprawdy, jak odmalować widok, jaki tak niespodzianie zdumionemu przedstawia się oku; od czego zacząć opis, aby dać wyobrażenie jego ogromu i dzikości. Obszerną dolinę, która, patrząc z takiéj wysokości, wydaje się równiną, otacza najprzód od wschodu, pasmo skał niezbyt wysokich, dzikich, odartych, których jedyną ozdobą białawy porost i śnieg wielkiemi
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/216
Ta strona została skorygowana.