kłopoty jakich go nabawiły krynoliny wlokące za sobą kamienie i spychające je na nogi. A cóżto dopiero było gdy te nieszczęsne obręcze uwięzgły w zaroślach kosodrzewiny! szczęściem Maciéj miał przy sobie igłę i nici, mógł więc jakotako zaradzić na prędce téj modnéj biedzie. Wszystkie te niefortunne przygody opowiadał w tak zabawny sposób, że zrywaliśmy boki ze śmiechu. Odtąd byliśmy z naszym przewodnikiem w najlepszéj harmonii, zadowoleni z siebie nawzajem. Jestto bowiem poczciwy człowiek w całém tego słowa znaczeniu, a przy tém usłużny i troskliwy przewodnik.
Karczma bukowińska to ostatnie stałe mieszkanie ludzkie pod Tatrami; od niéj jakby wąż snuje się droga do Morskiego Oka, ginąc w lasach podnóża i boki gór okrywających. Z góry bukowińskiéj roztaczał się przed nami cały łańcuch Tatrów, a tam gdzie najwyższych szczytów gromada, gdzie wystrzelają groźnie granitowe iglice, Rysy, Ganek, Wysoka, Gierlach, gdzie największe masy śniegu, tam cel naszéj podróży: dolina Białéj-wody. Spieszmy tam, spieszmy póki służy pogoda, kto wie co będzie jutro.
Znaną nam dobrze drogą do Morskiego Oka wiodącą, zapuściliśmy się w prześliczne lasy tutejsze. Jakiżto cudny widok mamy dokoła! Rozkoszne polany rozścielają się po obu stronach drogi, a jasna zieloność modrzewi zwanych tutaj świerkami, rozwesela posępny cień smrekowego lasu. Jadąc wymijaliśmy ciągle po drodze gromadki górali z Bukowiny i Białki dążące na odpust św. Anny do Jaworzyny, osady hutniczéj, leżącéj niedaleko stąd po drugiéj stronie rzeki Białki na Spiżu.
Spuszczając się na Łysą polanę, tracimy z oczu Lodową turnię, która dotąd najwspanialéj się przedstawiała, a natomiast występują potężne szczyty Koszystéj i Wołoszyna. Minąwszy Łysą polanę i otwierającą się w bok na prawo dolinę Waksmundzką pomiędzy urwi-
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/224
Ta strona została skorygowana.