również i stary gazda, a tak przeszła spokojnie ta noc która nas takiego nabawiła strachu.
My naturalnie nie zmrużyliśmy oka, bo ta niespodziewana przygoda całkiem sen nam odebrała, a myśl o jutrze także niepokoiła. Zaraz z wieczora niebo się zachmurzyło i noc była nadzwyczaj ciemna. Jak w takiéj ciemności ów juhas przyszedł z Jaworzyny przez lasy, wody i złomy kamienia, jak trafił do szałasu i to nie będąc trzeźwym? tego pojąć nie mogę. Gdyby był trzeźwym, pewnieby się nie był odważył na takie niebezpieczeństwo.
Gdy dnieć zaczęło pobudzili się górale, my także wyszliśmy przed szałas. Smutno było spojrzeć na góry wczoraj tak piękne. Wprawdzie wszystkie ich szczyty ostro były wykrojone, nie przysłonione żadną chmurką, ale niebo okryte jednostajną szarą zasłoną, rzucało na nie cień posępny, żałobny. Powietrze było parne i duszące, cisza zupełna; wszystko to zapowiedź bliskiego deszczu, a może długiéj słoty. Naradzaliśmy się z Maciejem co robić daléj i stanęło na tém że nie będziemy się zapuszczać ku stawom jak mieliśmy zamiar, ale jak najspieszniéj udamy się w drogę z powrotem, ażeby uciec przed niechybnym deszczem.
Wróciwszy do szałasu, zastaliśmy juhasa klęczącego ze złożonemi rękami i modlącego się z największą pobożnością. Gdy skończył modlitwę, przypomnieliśmy mu wczorajszą pijatykę i pacierz o którym wczoraj wieczór zapomniał. „Ej, ja sobie wczoraj tylko zborgował,“ odrzekł zawstydzony. Byłto młody chłopak bardzo miłéj, łagodnéj twarzy, w którym niktby się był nie domyślił nocnego awanturnika.
Uważałam nieraz różnicę jaka zachodzi pomiędzy góralami spizkiemi a naszymi. Chociaż wspólne mają pochodzenie, wiarę, język, zatrudnienie, przecież różnica między nimi widoczna. Twarze Podhalan spizkich ścią-
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/230
Ta strona została skorygowana.