Gdzie się serce z sercem mierzy,
I w swobodę człowiek wierzy!
Tutaj silniéj świat oddycha,
Tu się szczerzéj człek uśmiecha,
Gdy się wiosną śmieją góry.
Jakże mi się długiemi wydawały te kilkanaście godzin, które mnie dzieliły od upragnionego celu podróży! Jak wielką kilkunastomilowa przestrzeń, którąbym była ptakiem przelecieć rada, a którą jednak zwolna trzeba było przebywać.
Na samym wierzchołku góry Mogilańskiéj, tuż obok drogi, stoi kościołek pięknym okolony cmentarzem; tu w cieniu drzew wypocząwszy nieco, puszczamy się w dalszą podróż.
Pół mili za Mogilanami opuszczamy wyborny gościniec cesarski, a zwracamy się boczną drogą ku Myślenicom. Piękna droga zachwyca nas ciągle. Zpomiędzy wiosek rozrzuconych malowniczo po wzgórzach, wspominam Głogoczów z murowanym kościołem bielejącym już zdala w wysmukłych topoli wianku, i Jawornik, przy którym boczna droga raz jeszcze nas wyprowadziła na gościniec podkarpacki ku Myślenicom wiodący.
Miasteczko Myślenice dosyć schludne i miłe, leży bardzo malowniczo nad rzeczką Bysinką w dolinie Raby, z trzech stron nie zbyt wysokiemi otoczone górami. Obszerny rynek okalają wcale porządne, po części na piętro murowane domy; kościół parafialny, z powierzchowności przynajmniéj, piękny; jakim jest wewnątrz, powiedzieć nie umiem, gdyż w nim nie byłam. Drugi kościołek w końcu miasteczka stojący, ocieniają sędziwe lipy, nieodstępne stróże wszystkich kościołów w tych okolicach. Żydostwo tak zgubne dla przemysłu i obyczajów kraju, zagnieżdżone i rozpanoszone w niejedném mieście naszém, do którego mu dawne przywileje przystępu wzbraniały, długo znajdowało opór w tutejszém