lają się wśród zwalisk, jakby chciały osłonić, ożywić i rozweselić smutny obraz zniszczenia.
Stanąwszy na krawędzi murów, mamy przed sobą widok, którego piękności niepodobna oddać słowami. U stóp przepaścistéj góry huczy Dunajec; na przeciwnym jego brzegu, wprost Czorsztyna, wznosi się węgierski zamek Dunajcem[1] zwany na pięknéj górze zarosłéj gęstym lasem, jednak nie tak wyniosłéj i niedostępnéj, jak ta, na któréj szczycie wznosi się Czorsztyn. Budowa zamku Dunajca także nie tak śmiała, jak Czorsztyna; jest on jeszcze w dobrym stanie i po części dotąd mieszkalny. Zwróciwszy się ku zachodowi, mamy przed sobą cały obszar nowotarskiéj doliny, przeplecionéj wijącemi się kręto niby połyskujące węże potokami, zasianéj mnóstwem wiosek. Od południa łańcuch śnieżnych Tatrów stanął na straży téj rozległéj i pięknéj równiny, od północy i północnego zachodu, opasują ją Bieskidy z Babią górą na czele. Stąd zasłaliśmy ostatnie pożegnanie już mgłą oddalenia przyćmionym Tatrom, które po raz ostatni w téj podróży w całym widzieliśmy ciągu. Ku wschodowi i północy, zamykają widok piętrzące się jedne nad drugiemi góry, to skaliste, to lasami odziane, należące już do pasma Pienin, które rozpoczyna się właśnie przy Czorsztynie. Nie zastaliśmy tu już owych drewnianych niedźwiedzi porozstawianych na skałach dokoła zamku, o których wspomina Goszczyński i Autorka dziełka pod tytułem: Miasta, góry i doliny. Nie wiadomo, czy burze oddały tę przysługę Czorsztynowi, strącając szpecące go poczwary, czy też znalazł się ktoś taki, komu ten szczególny pomysł nie przypadł do gustu i zniszczyć
- ↑ Zamek ten nazywają, także Niedzicą od wsi u stóp jego położonéj.