ozdabiają suto łańcuszkami, paciorkami i piórem z jakiego ptaka. Krótkiéj fajeczki góral prawie nigdy z ust nie wypuszcza.
Urodzony wśród gór, nazwyczajony od dzieciństwa do wdzierania się na skały i przebywania najprzykrzejszych miejsc, góral nabiera téj giętkości w postawie, téj lekkości i zręczności w ruchach, jakiéj próżnobyśmy szukali u mieszkańców równin. Nic piękniejszego nad widok górala wśród skał, przepaści, urwisk, na oko zda się że chyba kozom dzikim przystępnych. Tu on prawdziwym panem i królem. Z całą swobodą i pewnością przeskakuje z kamienia na kamień, czepia się gładkiéj, pochyłéj opoki, nieustraszoném okiem zagląda w bezdenną przepaść, a czoło jego promienieje dumą i radością, bo on tu jest w swoim żywiole. Ta dzika natura jest prawdziwą matką jego, on jéj synem nieodrodnym, kochającym ją całą miłością poczciwego serca. To téż pasterstwo jest najulubieńszém ich zatrudnieniem; trudy, niewygody, niedostatki takiego życia, jakie juhasy pędzą przez lato, narażeni na słoty, burze, wichry, nieraz na śniegi i zimna, milsze im, niż spokojność i wywczas, jakich używają w domu.
Gospodarstwo górali co do bydła, całkiem się różni od naszego, co jest naturalnym miejscowości wynikiem. Niepłodne i jałowe grunta tutejszych osad, nie mogą wyżywić licznéj ludności osiadłéj w dolinach u stóp Tatrów, tego gniazda śniegów i lodów, zimnym oddechem swoim mrożących długo biedną ziemię. Gdy u nas pola zielenią się oziminą, łąki wdzięczą kwieciem, liściem stroją drzewa, tu jeszcze zimno, smutno, nago i odarto. Około połowy Lipca, owies dopiero się wysypuje w Zakopaném; w Bukowinie, wsi znacznie wyżéj i bliżéj wynioślejszych gór położonéj, wygląda tak, jak u nas w parę tygodni po zasiewie. Gdzie więc ziemia nie wystarcza na wyżywienie człowieka, trudno myśleć
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/53
Ta strona została skorygowana.