kowi. Ten zaledwie przytknął do ust szklankę, zawołał prawie z płaczem: „Co ja téż zrobiłem! To herbata z arakiem!“ — Czyście się wyrzekali araku? — „Nie, ja się nie wyrzekałem, ale już od kilkunastu lat nie piję. Na chrzcinach, na weselach, przymuszali mię nieraz, chcieli gwałtem wlewać w gardło, a przecież mię nie skusili, i teraz dopiero trzeba było takiego nieszczęścia!“ Biedny Maciéj był prawie w rozpaczy. Uspokajaliśmy go wystawiając że w tém niema grzechu, gdyż tego nie zrobił umyślnie, że Bóg czytający w sercu ludzkiém, wie że to najniewinniejsza pomyłka, że gdyby nawet było to grzechem, jużby go zmazał tak serdecznym żalem. Wszystko napróżno, Maciéj niczém pocieszyć się nie dał. Gdym go przepraszała za to że mimowolnie sprawiliśmy mu tyle zmartwienia, „Wyście nic nie winni, ale mój nos, że on téż nie poczuł pierwéj tego araku!“ Długo siedział z głową podpartą na ręku, zafrasowany, jakby go największe spotkało nieszczęście, nareszcie wyszedł z szałasu, a po chwilce powrócił, mówiąc że krew mu się puściła nosem. Nie wiem czy to był naturalny upływ krwi w skutek gorąca i utrudzenia, czyli téż, co prawdopodobniéj, Maciéj potężnym kułakiem ukarał winowajcę, aby krwią jego obmyć przewinienie; dość że potém uspokoił się cokolwiek i czasem tylko wśród rozmowy wspominał swoje nieszczęście. Nie wyszło mu jednak z pamięci mimowolne złamanie danéj Bogu obietnicy; w rok potém jeszcze z ubolewaniem powtarzał: „Dotąd darować sobie nie mogę, żem ja nie poczuł tego araku.“
Niestety może niezadługo trudno będzie o podobny przykład w Zakopaném, bo coraz liczniéj osiedlające się tutaj żydostwo, korzystając z wolności szynkowania trunków, rozpoi lud, a dopomogą mu panowie turyści. Ci to bowiem postępowi ludzie, namawiają a nawet przymuszają przewodników do picia wódki, wybijając im
Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/66
Ta strona została skorygowana.