żącéj na saméj granicy spizkiéj, w ogóle nie jest tak uczciwy i trzeźwy jak w Poroninie, Zakopaném, Chochołowie i innych wsiach podhalskich; do złodziejstwa szczególniéj wielką ma skłonność[1].
Słońce jeszcze dosyć było wysoko, niepodobna było tak wcześnie zabierać się do spoczynku, a potém jakiż to widok wabił nas za wrota karczemne! Cały łańcuch Tatrów roztaczał się przed nami, na oko bardzo mało oddalony. Z Zakopanego widzimy tylko niższą część tego pasma; tu występują owe olbrzymy spizkie, nad które wznoszą się dumne czoła Łomnicy, Lodowego szczytu, Gierlacha, Ganku i innych turni najwyższych w całym Tatrów łańcuchu. Pomimo że najczystszy błękit sklepił się nad nami, grube mgły leżały na najwyższych szczytach, i z nadchodzącym zmrokiem coraz niżéj spuszczały szarą zasłonę swoję.
Siedząc przed karczmą, śledziliśmy zachwyconém okiem przecudnéj gry promieni słońca, które zniżając się ku zachodowi, świetną purpurą oblewało Tatry, jakby odblaskiem tysiąca pochodni, gorejących po nawach, kopułach, wieżach, krużgankach téj wspaniałéj, godnéj
- ↑ Od kilku lat górale w Bukowinie, gdzie pijaństwo było powszechném, wyrzekli się wódki i wkrótce skutkiem wstrzemięźliwości, zakwitł pomiędzy nimi lepszy byt który spostrzegaliśmy z pociechą, przejeżdżając tędy w parę lat późniéj.
dzając góry, radzibyśmy przecież dowiedzieć się nazwisk, otaczających nas turni, dolin, potoków i jeziór; tymczasem niektórzy tylko górale znają dobrze Tatry, inni na domysł powiedzą co im przyjdzie do głowy. Radzę zatém każdemu, aby wybierając się na jaką wycieczkę, wziął ze Zakopanego przewodnika sumiennego, przezornego i poczciwego. Jako takich polecić mogę: Jędrzeja Walę, Macieja Sieczkę i Szymka Tatara. Ci jako dawniejsi strzelcy, znają Tatry najlepiéj, ale prócz nich jest jeszcze wielu innych, którym można zupełnie zaufać.