doliny otwierającéj się po zachodniéj stronie drogi i łączy się z Białką. Ta to dolina miała nas doprowadzić do wodospadu Siklawéj Wody i Pięciu Stawów; Roztoka miała być naszym przewodnikiem w téj przeprawie i w zamian za trudy nasze, obiecywała ukazać cuda kolebki swojéj. Tu miał złączyć się z nami X..., który dniem przedtém wyruszywszy z Zakopanego przez Zawrat do Pięciu Stawów, spuścił się na wieczór do Morskiego Oka, tam przenocował i obiecał nazajutrz rano przyjść do ujścia Roztoki, odległego o milę od Morskiego Oka, aby wraz z nami odbyć powtórnie wycieczkę do Pięciu Stawów, do któréj on jeden nas zachęcił i ośmielił, gdyż wszyscy odradzali nam tę wyprawę, jako bardzo męczącą a nawet niebezpieczną. Trzeba być tak rozkochanym w górach, tak niezmordowanym w chodzeniu po nich, jak jest X..., aby tyle podejmować trudów. Nie zastaliśmy wprawdzie w umówioném miejscu towarzysza podróży naszéj; pewni wszakże, że wkrótce za nami zdąży, odesłaliśmy nasze wózki prostą drogą do Morskiego Oka, a sami z przewodnikiem zapuściliśmy się w dolinę Roztoki.
Wyznam szczerze, że spojrzawszy na te dzikie opoki piętrzące się tak stromo i groźnie, zpomiędzy których wypada spieniony potok, przypomniawszy sobie wszystkie opisy i opowiadania o strasznych przepaściach nad któremi z niebezpieczeństwem życia przechodzić trzeba, straciłam na chwilę odwagę, zwątpiłam o własnych siłach[1]. Gdy jednak zapuściliśmy się w głąb lasu, gdy dała się słyszeć piszczałka X.... a wkrótce nadbiegł i on sam, nie zmęczony bynajmniéj wczorajszą
- ↑ Przypominam że tę wycieczkę odbywaliśmy w r. 1856. Od tego czasu tyle osób zwiedziło dolinę Roztoki i Pięciu Stawów, że niepodobna wystawiać te miejsca jako nieprzystępne i niebezpieczeństwem grożące, ale przed kilkunastu