i lekkość, jak delikatnie, jak misternie wyrobiony każdy listek, każda główka aniołka! Prócz parafialnego, jest jeszcze w Żywcu mały kościołek św. Krzyża, w którym niéma nic zasługującego na wspomnienie.
Jest jeszcze w Żywcu dawny pałac Wielopolskich, zamkiem zwany, który właśnie odnawiano w gotyckim stylu. Obok zamku stoi obszerny budynek z ogrodem, gdzie mieszka zarządzca dóbr arcyksięcia. W ogrodzie, prócz cienistych ulic poważnemi obsadzonych drzewami, gdzie śród upału miły chłód znaléźć można, niéma nic osobliwego. Jeden z nauczycieli tutejszéj szkoły, który najuprzejmiéj oprowadzał nas po Żywcu, pokazał nam starą i bardzo piękną lipę, na któréj korze widać było niegłęboką i małoznaczącą rysę. Przed kilkudziesięcią laty piorun uderzył w to drzewo i rozdarł pień od góry do dołu. W tak rozdartą lipę włożono różne dokumenta historyczne, monetę ówczesną i parę butelek wina. Ściągniono potém żelaznemi obręczami drzewo, które się zrosło tak, że teraz niktby się nie domyślił jakiemu uległo przypadkowi, a tém mniéj co w swém wnętrzu kryje. Ciekawa rzecz jak téż długo lipa przechowa powierzony jéj depozyt?
Oglądaliśmy także fabrykę sukna, któréj nadzorca, Niemiec bardzo uprzejmy, oprowadził nas po całym zakładzie, tłumacząc i pokazując jego urządzenie. Na piętrze jest przędzalnia; tu wełna wyprana za pomocą machiny poruszanéj wodą która wprowadza w ruch fabrykę, po zgremplowaniu i uprzedzeniu, zwija się w wielkie kłębki. Mnóstwo kółek, walców, pasów, w nieustannym są ruchu; machina pracuje, ale ludziom oszczędza ciężkiéj roboty. Widziałam młode dziewczęta a nawet dzieci, z łatwością obracające korby, wsuwające różne szuflady, blaty i t. p. przyrządy, z których się składa przędzalnia. Wielka szkoda że tak znaczna fabryka nie jest zupełną; niéma tu bowiem warsztatów tkackich i farbierni. Wełnę uprzedzoną posyłają do Białéj, miasteczka na saméj granicy Szlązka o kilka mil ztąd położonego. Utkane sukno przechodzi napowrót do Żywca, gdzie za pomocą stosownych przyrządów włos mu dają, poczém odsyłają znowu do Białéj, do farbowania. Z farbierni sukno raz jeszcze powraca do Żywca, gdzie bywa postrzygane i prasowane. Drobniuchnych postrzyżyn, odchodzących przy téj operacyi, używają w fabryce ceraty. Gotowe sukno w ogromnych postawach odnoszą do składu. Nie można jednak tu kupić ani łokcia sukna, gdyż cały wyrób téj fabryki posyłają do Wiednia, zkąd dopiéro rozchodzi się w różne strony, po największéj części do Węgier i Turcyi. Nieraz może i do nas zawita żywieckie sukno, a kilka razy oclone, pod nazwą francuzkiego, kupujemy je po cenie kilkakroć przewyższającéj fabryczną.
Jak już wspomniałam, Żywiec prowadzi znaczny handel drzewem, którego obficie dostarczają okoliczne lasy. Nieobrachowane usługi oddaje tu woda. Drzewo porąbane w łupki w poblizkich lasach, puszczają na rzekę; rozstawieni w pewnych odległościach stróże, przestrzegają kradzieży. Tak z biegiem Soły przebywa drzewo do Żywca, pod sam skład, gdzie je zatrzymuje tama w stosowném urządzona miejscu. Tu wydostają łupki z wody i układają sągi na obszernym placu. Szczególniéj gdy Soła wzbierze, spław idzie bardzo szybko.
Obejrzawszy wszystkie osobliwości Żywca, powróciliśmy do oberży, wyglądając niecierpliwie zgodzonego zawczasu furmana. Zatoczył się nareszcie przed bramę ciężki, niezgrabny wóz, z wyjątkiem płóciennego lub rogożowego nakrycia zupełnie podobny do owych ładownych bryk towarowych, jakie często widujemy w Krakowie. Dość powiedziéć że wsiadaliśmy, a raczéj wchodziliśmy do wozu z przodu, po dyszlu, a gdyśmy usiedli, ledwie nam wiérzchy głów widać było z wysokich półkoszków. Już wczoraj, dojeżdżając do Żywca, uderzyła nas zmiana w ubiorze i zaprzęgu górali, Żywczakami zwanych, których zrazu brałam za Orawców lub Szlązaków. Noszą oni nizkie kapelusze, z bardzo szerokiemi skrzydłami, od święta zaś inne, z wysoką, prawie śpiczastą głową, granatowe szpencery w miejsce zgrabnéj guńki, a buty po kolana, zamiast lekkich kierpców. Nie wiem jak dalece ów brzydki ubiór jest upowszechniony w téj okolicy, ale napotykaliśmy bardzo wielu górali tak ubranych. Przyzwyczajeni do lek-
Strona:Maria Steczkowska - Wycieczka na Babią górę.djvu/28
Ta strona została skorygowana.