I cóż, że gdzieś tam w nieskończonym bycie
Dwie fale równe siłą, wzrostem, pędem,
Wciąż się ścierają równoległym rzędem?
Ciebie nie ujrzę o porannym świcie…
Bo zwykle ludzie, gdy ich fala niesie
Życia lub śmierci patrzą tylko żłobu;
Jak martwi płyną na życia bezkresie,
Łudzą się życiem zstępując do grobu.
Lecz jeśli komu od życia zarania
Braćmi są ludzie i ptaki i głazy,
Jeżeli w świecie nie zmienne obrazy,
Lecz przedmiot widzi swego ukochania,
Jeżeli patrzy w głębie lazurowe,
Jeśli miłości zdroje kryształowe
Pogodnem czołem on tylko osłania,
To kiedy stanie na żywota szczycie,
W potędze pieśni i miłości świcie,
Śmierci zapragnie, aby posiąść życie.
Marzyłem cudnie w nieskończonym bycie,
Że kiedy w nicość spłynie nasza zorza,
Zabłyśnie znowu jako iskra boża
Na nieskończonym, bezdennym błękicie…