Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/074

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ IX
ODJAZD

Nazajutrz Malwina ledwo oczy miała otworzone, gdy jej list oddano. — Przeczucie jakieś trwożliwe natychmiast ją przeraziło, i nie pytając się nawet, skąd był ten list, drżącą ręką kopertę oddarła i łatwo pojąć można, z jakim uczuciem, co następuje, czytać zaczęła:

List Ludomira do Malwiny.

Malwino! kocham cię nad wszelkie wyrazy; kocham cię, jak cię nikt nie kochał, jak cię nigdy nikt kochać nie będzie! — W tobie moje życie, w tobie moje szczęście! a dla ciebie i życia i szczęścia-bym odstąpił. Malwino! W jednej krótkiej chwili Niebom ujrzał! jedno twoje słowo, jedno spojrzenie to sprawiło, i wszystkie uczucia najtkliwszej rozkoszy zalały serce moje. Ale niestety! natychmiast ocucony z drogiego omamienia, strącony ze szczytu szczęścia, całą przyszłość moją widzę teraz jak okropną przed sobą pustynię, a w sercu tylko rozpacz i śmierć znajduję! Malwina nie może, Malwina nie powinna być moją.
Ale, Malwino, wierzaj mi, wierzaj, bo to tak prawda, jak prawdziwa jest miłość moja: nie występny, ale nieszczęśliwy Ludomir nie godzien jest ciebie! Występny Ludomir nie mógłby, nie umiałby kochać anielskiej Malwiny, ale nieszczęśliwy Ludomir nie powinien śmieć być od niej kochanym... Powiesz może, iż wtedy nie powinienem był i wyznać mojej miłości — i to ci przyznaję. Taiłem ją i nie pojmiesz nigdy, z jaką okropną męką taiłem ją póty, póki siły, póki możność wszelka tajenia jej dłużej nie opuściła mnie zupełnie. Ale, Malwino, jeśli wyznanie jej nareszcie było winą, wspomnij też i o karze — rzucam cię, rzucam na wieki!
Malwino! ty, która dobroci najtkliwszem na tej ziemi jesteś wyobrażeniem, Malwino, o jednę i ostatnią błagam cię łaskę! Wierz, bądź przekonaną, że tajemnica, którą się okrywam, żadnego nie kryje występku; ale w jakiejbądź okoliczności nie szukaj nigdy, nigdzie, podnieść zasłony losu mojego... Kiedy przy Tobie będąc, od ciebie samej zapytany, nie wyjawiłem ci go, znakiem jest, że to wyjawienie, bynajmniej tobie nieużyteczne, najboleśniej pomnożyłoby moje nieszczęście. — Raz jeszcze cię błagam, nie wspominaj nawet, żeśmy się kiedy widzieli.