niejsze okoliczności, rzeczone słowa, kolor dnia, zapach powietrza, wszystko zdawało mi się widzieć znowu i czuć na jawie. Zanurzona w tych dumaniach, nie uważałam, że dzień wieczorowi zaczynał ustępować. Wtem postyljon zatrąbiwszy, wyrwał mnie miłym moim marzeniom, a Frankowską z bardzo smacznego snu obudził. Oto już Warszawa, zawołał, już światła widać i do rogatek dojeżdżamy! — Już Warszawa, powtórzyłam mimowolnie, i serce zaczęło mi bić, nie wiem dlaczego. W tej chwili, wielebym była dała, by w spokojnym znajdować się Krzewinie. Trwoga mnie jakaś objęła, ale tymczasem pojazd toczył się dalej, i w krótkim czasie pierwszy raz w mojem życiu do wielkiego wjechałam miasta. — Cóż tu murów! aż mi się duszno zrobiło — cóż tu hałasu! — Postyljon mi powiedział, że to godzina, w której z teatru powracają. Pełno karet, pojazdów, ludzi różnych spotykałam. Każdy z jakiegokolwiek powodu śpiesznie zdawał się dążyć. Modny jakiś ekwipaż pojazd mój zawadził, i przy świetle pochodni dojrzeć mogłam w tej karecie bardzo piękną osobę płci mojej, niesłychanie strojną, i na której twarzy znać było niecierpliwość prędkiego zajechania i nadzieję zabaw, które na nią czekały. — Smutno mi się zrobiło. — Ja bez żadnego powodu jechałam, nigdzie mnie nie czekano, i ja do nikogo nie śpieszyłam. Nareszcie do oberżyśmy zajechali. Ni życzenia, ni mocy do niczego nie miałam, jak tylko do najprędszego spoczynku. Dziś dzień cały niemal strawiłam między kupcami, krawcami i t. d. Ponieważ żadnej z moich krewnych nie ma tu teraz w Warszawie, napisałam do księżnej W***, która bywała w przyjaźni z moją matką i znała mnie przed mojem zamęściem, aby raczyła mnie prezentować i w społeczeństwo wprowadzić. — Najgrzeczniej mi odpisała, i jutro o godzinie szóstej w wieczór mam do niej zajechać i pod jej opieką pierwsze wizyty odbędę.
Moja Wando luba! Do tego czasu tęsknota i bojaźń były jedyne uczucia moje w Warszawie. — Prawda też, że do tego czasu hałas ulic, szczebiotliwość szwaczek i kupców i troskliwa myśl o jutrzejszym moim wstępie na wielki świat jedynie wszystkie moje zajęły godziny. — Dziś w nocy poczta odchodzi. List mój kończę, najczulej cię do serca przytulając, moja Wandulu ulubiona! uściskaj Alisię i tysiąc razy rączki całuj kochanej naszej ciotki.
Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/079
Ta strona została skorygowana.