cować? — Nie wiem, cobym była mu odpowiedziała, ale Doryda czasu mi do tego nie zostawiła. — Skończywszy walcować, przechodząc koło nas: — Ludomirze! (głośno zawołała) spodziewam się, że nie zapomnisz, żeś mnie na pierwszego mazura zamówił. — Ludomirze! wołała na niego świetna Doryda wśród przepysznego balu w Warszawie! — Ludomirze! wołała takoż na niego biedna Malwina po spokojnych niegdyś dolinach Krzewina! — Niech książę się nie zatrzymuje — rzekłam natychmiast — Doryda na księcia już czeka, a ja bez tego nie myślę teraz tańcować.
Ledwom te słowa była wymówiła, major Lissowski przybiegł prosić mnie w taniec, i ja sama nie wiem, dlaczego (bo pewnie nie z chęci tańcowania) wstałam śpieszno i stanęłam przy nim do mazura. Ludomir w tem samem kole stojąc przy Dorydzie, nim grać zaczęto, przysunął się do mnie i półgłosem powiedział: — Imość Pani S*** podobno tańcować nie miała. — Prawda, że tak myślałam przed kilką minutami, ale i mnie się trafia czasem szybko myśli zmieniać. — Coś może zbyt surowego musiało być wyrytem na mojej twarzy, gdym te słowa wymówiła, bom skutek ich w oczach Ludomira poznała. Smutnie zamilkł, a ja widząc jego zmartwienie, odkupićbym była chciała te wymówione słowa i już nie gadać, nie patrzać na majora Lissowskiego, nie tańcować, ale płakać byłabym rada. — Ludomir figury w mazurze plątał, Doryda zrzędziła; ja nie wiem sama, jakem do końca trafiła. Przy kolacji Ludomir siedział przy Dorydzie, tyle tylko wiem. Po kolacji nie wchodząc już nawet do sali, gdzie tańcowano, do siebie wróciłam.
Wando, nadużywam twojej cierpliwości, opisując ci najdrobniejsze szczegóły wczorajszego wieczora. — Ale niestety! drobne czasem szczegóły szczęście lub nieszczęście stanowią. Przyjazny rzut oka, zimne spojrzenie, rozpacz i niebo nieraz w sobie zamykają. — Wando moja! wiem tedy teraz, kto był ten nieznajomy, ten utajony Ludomir... a raczej nie wiem, nie rozumiem, nie pojmuję nic z tego, co się jego losu, jego postępków tycze! Ale pamiętam, żem mu życie winna, żem mu święcie przyrzekła żadnego kroku nigdy nie uczynić, by odkryć tajemnicę, którą się okrywał. — Najboleśniej pomnożyłabyś tem moje nieszczęście, są słowa listu jego, które mam i teraz przed oczyma. — Ach! Ludomirze! przestań mnie kochać, kochaj nawet inną! rób, co ci się podoba! — Malwina płakać w cichości sama, opuszczona, cierpieć
Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/086
Ta strona została skorygowana.