steczko, w którem z pułkiem stał kwaterą, niedaleko jest Krzewina, wsi, w której przebywa Malwina. Powtóre, że Ludomir nie wiem za jakim urlopem, cichaczem ujechał od pułku w maju i kilka miesięcy bawił, nie wiedzieć ani gdzie, ani poco. Po trzecie, że jak wrócił w końcu sierpnia do pułku, bardzo był smutnym i pomieszanym. Cóż mam z tego wszystkiego wykleić? ha, zobaczymy! — Zaczynamy grać komedją, w której Ludomir, Malwina, Doryda i twój sługa najpierwszą rolę grać mają. Konfidentów i subretek znajdziemy do woli (już Starościc nasz gotowy konfident); kto najlepiej grać będzie, a intryga sztuki jak się wywiąże, to się wkrótce da poznać.
Zresztą nic tu nowego nie mamy. Promocje w wojsku na przyszłą wiosnę nam obiecują. Tymczasem czy jest, czy nie ma za co, nie tracim zwyczaju przy każdej okoliczności wyrzekać nad niesłychanymi niesprawiedliwościami, które na nas spadają, bo każdy z nas, zacząwszy ode mnie, nie pojmuje, jak nie jest już przynajmniej generałem.
Starościanka już konno nie jeździ, co czyni zbiory w Saskiej Rajtszuli dziwnie nudne. Felisia N*** zawsze cudownie gawotę tańcuje. Karnawał nam jedyny zapowiadają. Wybornego bordeaux dostać można u Berensa. Mój kasztanek zdrów i celem zawsze zazdrości naszej całej młodzieży. Otóż i wszystkie moje nowiny. Przyjeżdżaj jak najprędzej być aktorem, a przynajmniej z biedy choć i spektatorem w rozmaitych sztukach, które tej zimy grać się będą na scenie eleganckiego świata Warszawy.
Źle czy dobrze dzieje się, czy w zabawach dnie płyną, czyli łzami godziny się rachują, czas nieubłagany, którego nikt i nic utrzymać nie potrafi, lecąc bez ustanku mija i dla tych, którzyby powstrzymać chcieli, mija i dla tych, coby go popędzać radzi. — Kilka tygodni było minęło od powrotu księcia Melsztyńskiego, i nikt nie wątpił już w Warszawie o miłości jego ku Malwinie. Młode kobiety cieszyły się tą jego nową miłością widząc w tem jedynie upokorzenie Dorydy; starsze, osobliwie zaś te, których przyjaźń albo krew z Zdzisławem łączyły, pochwalały to przywiązanie w nadziei, że na pożądanym ze wszech miar ożenieniu się skończy. — Już też nasz Ludomir