Ledwo ten krok nieszczęśliwy spełniła, wnet zgryzot roje serce jej dręczyć zaczęły. Tyran niesprawiedliwy zniknął z jej oczu, a ojciec zażalony z prawem nieprzełamanem, jakie mu natura dała, ustawnie stał jej w pamięci. Nie chcąc męża w najokropniejszą rozpacz wprowadzać, taiła, ile mogła, przed nim zgryzoty swoje, które ten przymus podwajał. Ale Ludomir nadto dobrze umiał czytać w sercu Taidy, aby cierpień tego serca wkrótce się nie domyślił. Wrócić się i szukać przebłagania ojca (znając jego nieprzełamaną wolę) zdawało się rzeczą niepodobną. Uciekać tedy jak najdalej i kryć się ustawnie, nieraz z niebezpieczeństwem życia — był jedyny sposób, który im zostawał.
Nieszczęśliwy Ludomir, uwielbiając żonę nad wszelkie wyrazy, któryby rad nieba jej przychylić, przymuszony widzieć ją tułającą się po odludnych krainach, obnażoną z wygód, dostatków, zbytków, w które dawniej opływała, dostrzegał codziennie, jak niknęła pod ciężarem tej myśli okropnej, że na przekleństwo ojca zasłużyła, i nareszcie zgryzoty tego jestestwa ukochanego, które stokrotnie bardziej czuł, niż swoje własne, tak opanowały duszę jego, iż moc ciała wydołać im nie była w stanie. Rany niedawno zagojone otworzyły się znowu, niespokojność umysłu, krew zapalając, pomnożyła gorączkę, a brak lekarzów i wygód wszelkich do reszty stan jego niebezpiecznym wkrótce uczynił. W sześciu miesiącach po fatalnym ślubie swoim, nieszczęśliwa Taida ubóstwionego męża, któremu wszystko była poświęciła, dla którego wszystko porzuciła i jedynie żyła na świecie, po kilkudniowej chorobie utraciła na zawsze. Skonał na jej ręku, zabierając z sobą do grobu, cokolwiek do życia przywiązywać ją mogło.
Ten sam grób stałby się był natychmiast ostatniem i najmilszem Taidy schronieniem, gdyby stan, w którym się znajdowała (będąc od kilku miesięcy w ciąży), nie przywiązywał ją był gwałtem do życia póty, póki jej dziecko światła nie ujrzy. Inaczej utraciwszy tego, którego kochała, i nie pojmując, żeby ta wielka ziemia, na której sierotą opuszczoną została, posiadać mogła drugie serce mogące zastąpić jej tego, co śmierć tylko od niej oderwać mogła, byłaby w tej chwili już za nim poszła w te odwieczne przestrzenie, skąd nikt jeszcze nie wrócił, tą myślą jedynie zajęta, że nic ich już nie rozdzieli w krainie wiecznego pokoju.
Wieś nikczemna, a raczej chałup kilka na granicy tureckiej, było mieszkaniem, w którem nieszczęśliwa Taida męża utraciła. Cerkiew tam
Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/117
Ta strona została skorygowana.