że krzyk ów okropny jedynie mnie przeraził; więc proszę cię i zaklinam, nigdy o tem nie wspominaj, bo możeby mi przyszło z boleścią widzieć, że wzięto za omamienie nadto żywej imaginacji, albo za udanie jakie, to, co niestety aż nadto było prawdziwą istotą.
Niedługo po napisaniu tego listu, Malwina, odzyskawszy dość sił, aby niewygody podróży wytrzymać mogła, umyśliła opuścić Warszawę. Nic ją naówczas w mieście zatrzymywać nie mogło; pustość, gdzie tylko kroki swe obracała, a w sercu własnem samę znajdowała tęsknotę. Nikt ją pocieszać nie był w stanie, bo każdy, bojąc się o syna, o brata, o przyjaciela, jednem słowem, o przedmiot jakikolwiek kochania, trwogą i niespokojnością równie, jak ona był zajętym.
Ach! ja łatwo mogę opisać stan ten nieszczęśliwy, w którym biedni Polacy, biedniejsze jeszcze Polki tyle razy już się znajdowały, bom i ja go doświadczała. Och, nie takie u nas wojny bywają jak po innych krajach, gdzie wola jednego mocarza wysyła w dalekie okolice płatne roty swoje, ażeby małą, a najczęściej niepotrzebną cząstkę kraju jakiego nabyły. Wojna ta w odległych krajach się odbywa, a tymczasem w środku prowincji, po wsiach, w zamkach, w miastach, w stolicy ledwo i wiedzą, że gdzieś tam część jaka wojska, co mało kogo i obchodzi, bije się przez czas niedługi. U nas wojsko, z ojców, braci, synów, kochanków, przyjaciół złożone, bije się blisko nas, pod naszemi oczyma; bije się o swoją własność, o swoje schronienia, za żony, dzieci, prawa, język i byt swój! Jedna bitwa przegrana może znowu wydrzeć, co tylko w świecie człowiek ma najmilszego, wygasić nawet tak niezmęczone nadzieje! My wojen nigdy nie prowadzim, ażeby złupić sąsiadów; zaburzenia i okropności nie wnaszamy w kraje cudze dlatego, że odmiany rozumne lub porządek u siebie chcieli wprowadzać! Nasze wojny mają słuszność i prawo własności za pierwsze zasady, miłość Ojczyzny i sławę za godło; ale niestety, głód, niedostatek, obnażenie z wszelkich pomocy i wróżbę wszelkich plag za zwyczajne towarzystwo. Każdego taka wojna dotyka, każdego zajmuje. Wieleż to ja ich sama przeżyła? wieleż razy widziałam siedliska panów i możnych obywateli