Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/155

Ta strona została skorygowana.

dość daleko od granicy był odparty, wojsko nasze cudów dokazywało. Ludomir z pułkiem swoim w kilku już utarczkach chwałą się okrył i ranionym dotąd nie był jeszcze, Zdzisław, sławą i szczęściem wnuka chełpiąc się, sędziwe tym lata odmładzał. Malwina, jeśli już nie miłością, to jednak uczuciem najtkliwszej przyjaźni (co kochaniem zwaćby trzeba) napełnione mając serce dla niego, za jego życie, za jego szczęście szczerze niebu dziękowała. Reszta zaś mieszkańców Krzewina, przejmując niemal zawsze wszystkie jej uczucia, takoż swobodnej doznawała spokojności; aż w pośrodku tej ciszy, gdy niczego złego się nie spodziewając zebrani razem rozmawiali o nadziejach, które każdy miał prędkiego pokoju i o powrocie tych, co ich zajmowali, turkot bryczki przerwał rozmowę i wojskowy jakiś wszedł do pokoju, tak opalony i okurzony, że nie poznali w nim oficera z pułku księcia Melsztyńskiego, aż dopiero jak list oddał Zdzisławowi. Przerażeni tem raptownem zjawieniem, nikt z przytomnych nie śmiał żadnego uczynić zapytania.
Zdzisław drżącą ręką oddarł kopertę, przeczuwając jakieś niepomyślne wiadomości; Malwina, która z oczu go nie spuszczała, gdy czytać zaczął, postrzegła trwogę i boleść na jego twarzy. Zbladł i gdy Malwina do niego przysunęła się: „daruj, rzekł, dobra Malwino, że czułe twoje serce trwożę; ale nie było w mocy mojej ukryć przerażenia, co mnie wskróś przejęło, wyczytując niebezpieczeństwa, w których wnuk się mój znajdował i stan, w którym dotąd zostaje“. Na te słowa Malwina list uchwyciła; był on ręką majora B***, najpoczciwszego człowieka i zdawna do całej familji Melsztynów przywiązanego, pisany i znać, że z wielkim pośpiechem, bo Malwina ledwo tę pomieszaną relacją zrozumieć i co następuje wyczytać mogła.

List majora B*** do księcia Zdzisława z Melsztyna z obozu pisany.

„Z rozkazu księcia Imci pułkownika piszę do W. książęcej Mości, aby mu donieść, że książę żyje, gdyż inne może niedokładne wiadomości mogły uprzedzić i zmartwić czułe serce jego fałszywą jaką relacją.
Ale w moment ten, gdy los, chwiejący się w ostatniej potyczce, nie był dał jeszcze naszym wygranej, książę pułkownik, uniesiony zbyteczną odwagą, zapędził się w kilka tylko koni za nieprzyjacielem, który z oddziałem jednym ucieczkę udawał i który, wyprowadziwszy