raniom gospodyni oddali zemdlonego księcia, a sami pobiegli po felczera. Tymczasem, gdy to wszystko się działo, w innej stronie Bóg pomógł usiłowaniom naszym i nieprzyjaciel porażonym zupełnie został. Po skończonej potyczce, nie widząc księcia, leciałem właśnie szukać go, gdym spotkał ułanów naszych biegących po felczera. Natychmiast udałem się do księcia i byłem przytomnym, gdy felczer, rany obejrzawszy, osądził, iż żadnej śmiertelnej niema i że strata tylko krwi w obfitości była przyczyną nieustannego mdlenia. Duży już był dzień, gdy książę do zupełnej wrócił spokojności. Pierwsza myśl jego była o walecznego swego dopytywać się wybawiciela; ani słuchać chciał, co o śmierci jego upewniali ułani i rozesłał ludzi na wszystkie strony, żeby go szukali wszędzie i starali się koniecznie przywieść. Dotąd jeszcze żaden z rozesłanych nie wrócił i książę pułkownik, nie będąc sam w stanie pisać, kazał mi tymczasem donieść o tem wszystkiem Waszej książęcej Mości, co wypełniwszy, mam honor zostawać z najgłębszem uszanowaniem
W. Ks. Mości najniższym sługą.
B***, major pułku 16-go.
16 lipca 18.., w obozie pod Mohilewem.“
Czytelnik, znając już trochę sposób myślenia i czucia przytomnych naówczas osób, łatwo pojmie, jakowe na każdym wrażenie uczynił list majora B***; ja więc tylko dołożę, że Zdzisław, gdy miał odpisywać na ten list, udał się do Malwiny, oświadczając jej z nieśmiałością, że przychodzi o wielką prosić ją łaskę. Malwina przeczuciem trwożliwem zgadła natychmiast, że Zdzisław życzył zapewne widzieć wnuka przywiezionego do Krzewina, aby przy lepszych doktorach i staraniach prędzej do zupełnego przyjść mógł zdrowia. W istocie samej ta była myśl Zdzisława, który przytem może przewidywał w tej bytności wnuka większą dla niego łatwość zbliżenia się do Malwiny i nakłonienia jej do ulubionego Zdzisława projektu. Czy Zdzisław zupełnie dobrze czynił, wymagając rzeczy takiej, która mogła narazić Malwinę na opaczne ludzi sądzenie? tego nie wiem...; czy zupełnie rozważnie czyniła Malwina, zgadzając się na prośby Zdzisława i przyjmując do domu swego tego, o którym cała społeczność wiedziała, że się w niej kocha, tego także nie wiem...; lecz przez dobroć serca do tego kroku była przywiedzioną, i że gdyby w skrytości serca swego
Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/157
Ta strona została skorygowana.