Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/161

Ta strona została skorygowana.

książę Melsztyński miłości od Malwiny nie wyciągał, każde inne tkliwe uczucie łatwo dla niego w sercu swojem znajdowała i wdzięczność, uprzejmość, przyjaźń, najchętniej mu poświęcała. Te uczucia Zdzisław i ciotka brali za miłość, i widząc, jaka zgoda między młodym panuje społeczeństwem, nie wątpili bynajmniej, że się wszystko podług ich życzeń ułoży. — W istocie (nie podług ich życzeń zupełnie) ale nieźle i bez wielkich trudności rzeczy się układały. Lekkomyślność księcia Melsztyńskiego w tej okoliczności przysłużną się zdawała: gdyż i on i Wanda niebardzo zgłębiając uczuć swoich, oboje czuli się szczęśliwymi, a Malwina, wolną czując się od wszelkiego obowiązku względem księcia Melsztyńskiego, oddychała swobodniej. Zupełnie szczęśliwą wprawdzie nie była, ale słodka melancholja, rozrzewnienie, które lada okoliczność wzbudziła, czucia te tkliwe, zastępując radość w jej duszy, stały się zwykłym sposobem jej bycia, który miłym jej był dosyć i nic nie miał dla niej przykrego; owszem, smutną jakąś w nim rozkosz znajdowała. Wspomnienia krótkich chwil szczęścia, wspomnienia niejednych dni płaczu, tkliwe niepokoje i przeczucia niewyraźne, utworzyły jej jakowyś gatunek szczęścia, który do romansowej jej imaginacji przypadał i któren z zazdrością (a może i dlatego, że czuła, iż mało ktoby go pojął i rozumiał) głęboko przed drugiemi w sercu swojem dochowała.
W inszym stanie dwie osoby, które takoż w Krzewinie szczęśliwemi się mieniły, były młynarka z Zieńkowa i Dżęga, ów Cygan, który gdy był się dowiedział, że książę Melsztyński wychodzi na wojnę, prawą wdzięcznością przejęty, dom i dzieci porzuciwszy, przystał był do księcia, nie odstąpił go przez cały czas kampanji, pilnował go z największem staraniem, gdy książę rannym został, i za nim nareszcie przyjechał był do Krzewina, gdzie Malwina, której od czasu kwesty tak dobrze był znajomym, jak najlepiej go przyjęła.

ROZDZIAŁ XXV
ZAKONNIK

W takim stanie były umysły mieszkańców Krzewina, gdy 12-go sierpnia, blisko sześć niedziel po przyjeździe księcia Melsztyńskiego, społeczność będąc zebraną koło śniadania, uśmiech młodości i szczęścia (który zwykle umilał wesołą twarz Wandy) każdemu dnia tego zdał