Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/166

Ta strona została skorygowana.

madzeniu takoż naszym umarł przełożony i z rozkazu Oficjała[1] na zastąpienie jego mnie wyznaczono. W naszym stanie, jak wiesz, wymówek nie przyjmują i prędkie tylko posłuszeństwo uchodzi; niedługom się więc bawił pakowaniem mego tłomoczka; habit, co noszę, książka do pacierza, nasienia goździków, mały krzyżyk i kij biały cały mój majątek składały; co wziąwszy z sobą, puściłem się w drogę. Ale w sercu nosząc zupełne oddanie się woli Boga, na Rusi, jak i w Warszawie znalazłem spokojność duszy, ten skarb drogi, któren wszelkie szczęścia zastąpić może. Monaster nasz w dzikiem, ale pięknym nad Dnieprem jest położeniu. Zgromadzenie z ludzi prostych i dobrych składa się. Skoro wiosna pozwoliła, goździki swojem posiał; zeszły pięknie, słońce i tam grzeje, ziemia i tam rodzi, Bóg tam dobry. — Ciche i spokojne dnie pędząc sądziłem, że już do śmierci nic jednostajności ich nie zmieni, gdy odgłos wojny aż w nasze dzikie zaszedł lasy. Niedawno pierwszą wzmiankę o niejśmy słyszeli, alić wkrótce mnogie roty w te zaszły strony; z krajem okolicznym niestety tak się działo, jak zwykle podczas wojny dzieje się; ale nasz klasztor przez swoje ubóstwo i odludne położenie uszedł przecie napadów i rabunków, choć blisko nas, bo o pół mili, pod Mohilewem, stoczona była potyczka między naszem a nieprzyjacielskiem wojskiem“. Na to słowo „pod Mohilewem“, skąd były w czasie wojny datowane listy majora B*** i księcia Melsztyńskiego, Malwina jeszcze chciwiej przysłuchiwała się zakonnikowi, który tak dalej mówił:

„Nie mogąc się bić za Ojczyznę, chciałem przynajmniej w czemkolwiek stać się użytecznym moim współziomkom, i sądząc, że po batalii niejeden może ranny na placu pozostał, wziąłem z sobą, com mógł zebrać lekarstw i płótna, i udałem się ku tej stronie, kędy sądząc podług huku armat, bitwa stoczyć się miała. Alem stary i nieprędko zajść mogłem; noc już była zupełna, gdym się z boru wydobył. Księżyc jasno świecił, postrzegłem pod lasem leżących żołnierzy; byli to i kozacy, i nasi ułani; żadnego przy życiu nie zastawszy, nie zatrzymałem się, i dalej idąc o kilka kroków naszedłem leżącego młodego ułana, który, gdym bliżej się przypatrzył, tchu jeszcze cokolwiek mieć zdawał się. Wlałem mu krople tęgie w gardło i utamowawszy naprędce krew, co z mnogich ran tracił, przeniosłem go z wielką ciężkością aż do pustej chaty, com idąc w borze był ujrzał. W tej opuszczonej zagro-

  1. oficjał — godność duchowna (namiestnik biskupi dla pewnych spraw); tu prawdopodobnie użyła autorka tego wyrazu w znaczeniu prowincjała.