Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/172

Ta strona została skorygowana.

(rzekła), jutro wrócę w towarzystwie kilku osób, które niezawodnie tyle jak ja rade będą poznać ciebie i twego przyjaciela; ale zawczasu nic mu nie mów; oczekiwanie cudzych osób mogłoby przykre na nim uczynić wrażenie“. Staruszek przyrzekł Malwinie, iż o tem zamilczy i zostawszy się z chęcią widzenia się nazajutrz, w przeciwną udali się stronę. — Zakonnik wnet zniknął w krzakach, a Malwina idąc znowu ścieżką pomiędzy łąki i drzewa, stanęła nareszcie nad łachą, gdzie chłopak na nią czekając, głęboko był zasnął. Szczęściem nie zbłądziła, gdyż to mogło nastąpić, tę całą drogę przebiegłszy tak myślami zajęta, iż nic nie uważała, którędy idzie. Wróciwszy do Krzewina, niecierpliwie balujących wyglądała, by im jak najprędzej wiadomości swoich udzielić; ale nie mogąc się doczekać, położyła się nareszcie, rozumiejąc, że tem przyspieszy porę wstawania. Tysiączne myśli, obrazy, wspomnienia i odchodzenia po głowie jej się snuły, a gdy ociężałe powieki przymknęły się nareszcie, wszystkie te marzenia niknące i coraz mniej wyraźne w takowy sen się zamieniły:
Zdało się Malwinie, jakoby raptownie na błonia Wilanowa przeniesiona była i znajdowała się wpośród tłumu i świetności turniejów. Plac zapasów ludem napełniony, grono dam, odgłos trąb, wszystko jak na jawie wyobrażało się; lecz wkrótce myśli snem plątane, rycerza o czarnej zbroi ukazały leżącego i we krwi zbroczonego; dźwięk trąb w głos organów się zamienił, i zamiast tłumu turniejów w ciemnej katedrze Malwina się znalazła. Mająca ustawnie chęć ratowania rycerza o czarnej zbroi, spotkała niespodzianie Dżęgę cygana, który wiodąc ją po różnych i długich gankach, przyprowadził nareszcie na miejsce, gdzie ujrzała rycerza tego przy grobie opartego; przyłbicę odsłonił, i Malwina poznała w nim księcia Melsztyńskiego, a raczej to widmo okropne, którego widok tyle ją przeraził w ogrodzie wilanowskim. Przejęta okropnością, chciała jednak przybliżyć się do rycerza; lecz gdy już do niego dojść miała, pożar ogromny kościół oświecił, i krzyki wojna, wojna zewsząd dały się słyszeć. Potem zmrok wszystko okrył i Malwina, nie słysząc, znalazła się przeniesioną na łąkę Ludomira, gdzie niebo pogodne i czyste powietrze zdało jej się nowem napełniać ją życiem. Łąka, jak w dniu jej imienin kwiatami była ustrojona, łagodna muzyka w powietrzu się rozlegała i przy kamieniu z napisem „Malwina“ we śnie swoim ujrzała niewiastę w przejrzyste odzianą szaty, która dwa jednakowe trzymała w ręku wieńce. Dała je Malwinie, i gdy Malwina