Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/189

Ta strona została skorygowana.

to szczęście winien! Okropne, prawda, miewałem chwile w przeciągu życia mojego; okropne było to uczucie posępnego, upakarzającego wstydu, które wątpliwość i tajemnica urodzenia mego z samej młodości w serce moje wlały i wszystkie zdarzenia mego losu tą goryczą truły. Najokropniejszy zaś w całym przeciągu życia był ten moment, gdy obłąkany nawiasem[1] w ogrodach wilanowskich, już miałem usłyszeć przyrzeczenie twoje bratu mojemu, który wtedy z imienia księcia Melsztyńskiego i z losu świetnego (tak od mego różniącego się) był mi tylko znajomy. Krzyk mój szalony, któren rozpacz nierozważna naówczas z łona mego wyrwała, przerwał twoje słowa. Więcej nie wiem, co się wtedy w Wilanowie działo, gdyż rozumiejąc się przekonanym, że nigdy już moją nie będziesz, obłąkany w rozpaczy wybiegłem, sam nie wiem jak, z ogrodu, i biegnąc ku Warszawie, spotkawszy piąty pułk ułanów maszerujący na wojnę, przystałem natychmiast za prostego żołnierza do pułku, w jedynej nadziei znalezienia w tym stanie prędszej śmierci. Tam ręką Opatrzności prowadzony, rozumiejąc, że rywala nienawidzonego ratuję, brata własnego od śmierci obroniłem. Resztę zdarzeń moich od dobrego już słyszałaś Ezechjela. Dłużej smutnemi wspomnieniami nie chcę zachmurzać myśli twoich, osobliwie w chwili, gdy ja sam nie pojmuję, żem kiedykolwiek boleśnego mógł doznać uczucia“. — Na te słowa pełne tkliwości rozczulona Malwina, jak niegdyś w raju Ewa,

Oddała rękę w ręce młodego kochanka
I spłonęła jak zorza przy wrotach poranka[2].

Ludomir rękę tę łzami oblał, i przyciskając ją do serca, „Boże! zawołał, czemże być musi niebo, jeśli jeszcze przewyższa rozkosz, której doznaję“.

ROZDZIAŁ XXVIII
KONIEC

Niejednemu może z czytelników za długą stała się rozmowa Ludomira z Malwiną; ale niestety! tak mało godzin szczęśliwych w życiu bywa! nie żałujmy więc naszym zakochanym tej, którą tak mile z sobą przepędzili; długa dla czytelnika, dla nich piorunem przeleciała. A ja

  1. nawiasem — przypadkiem, przez zbieg okoliczności.
  2. Przetłumaczone z francuskiego poematu Ogrodów de Lilla. (Przypis autorki).