Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/191

Ta strona została skorygowana.

Sędziwa starość Ezcchjela, który ślub dawał naszej młodzieży, stawiając przed oczy zachód życia koło najświetniejszej pory młodości, tkliwym była obrazem, w którym czułość wyryta na twarzy Telimeny, łagodny wzrok ciotki i szlachetna postać Zdzisława, nic pewnie nie psuły.
Reszta przytomnych osób, które w dniu tym kościół napełniały, była złożona z domowych Krzewina i z poddanych Malwiny, i w tym zbiorze Alisi, Dżęgi, młynarki Zienkowskiej i wiernej Frankowskiej zapomnieć nie można.
Mówić nie będę o pierwszych dniach, które po tym dniu nastąpiły, gdyż każdy czytelnik lepiej będzie mógł wyobrażać sobie szczęście, które wszystkie serca naówczas w Krzewinie napełniło, niżelibym ja go wyrazić potrafiła, a wolę tu wyjaśnić niektóre szczegóły, których zawiłość niejasnemi czyniła niejedne zdarzenia w ciągu tej powieści, jako to naprzykład, przyczynę mniej wesołego humoru księcia Melsztyńskiego. — Gdy zabawiwszy czas jakiś przy pułku wrócił był do Warszawy w czasie, gdy wkrótce potem Malwina pierwszy raz tam była przyjechała, posępny i zajęty ten humor księcia Melsztyńskiego (o którym i major Lissowski w czasie listem Alfredowi doniósł) pochodził z przyczyny pojedynku księcia z kuzynem i przyszłym mężem Florynki, o życiu którego długo powątpiewano, gdyż w tym pojedynku książę Melsztyński bardzo niebezpiecznie go ranił i tem bardziej sobie to wymawiał, że ta cała kłótnia z okazji miłostek jego do tejże Florynki wyniknęła. Zimny i odrażający sposób, z którym Malwina zaraz z początku przyjmowała jego oświadczenia, w myślach księcia był skutkiem złej opinji, którą o nim wziąć była mogła; gdyż rozumiał, że trafem jakim o tej całej awanturze uwiadomioną była, o czem bardziej się jeszcze utwierdził, gdy na wieczorze u księżnej W***, grając w sekretarza, Malwina myśląc, że temu Ludomirowi, którego była w Krzewinie poznała, zapytanie czyni, napisała na karteczce: czy zeszłe lato, czy sierpień zeszły, żadnego nie uczynił wrażenia? chcąc tem bytność jego w Krzewinie i wyznanie, które właśnie w sierpniu miłości swojej był uczynił, tem przypomnieć; na co książę Melsztyński, który właśnie miał był nieszczęście śmiertelnie niemal ranić swego przeciwnika i który rozumiał, że o tem chce wspomnieć Malwina, odpisał: niestety! wrażenie niewymazane na wieki, ale litościwa dobroć o tem może wspominaćby nie powinna.